- Poziom artystyczny festiwalu był wysoki - mówi krótko Konrad Paszkowski, dyrektor festiwalu i jeden z trzech reżyserów Solanina, sztandarowej produkcji, która to stała się przyczynkiem do organizacji festiwalu. Podkreśla, że nowosolanie dopisali. - Prezentowane kino to nie było kino masowe, tylko ambitne i niezależne, a na seanse przychodzili nie pojedynczy widzowie, tylko po kilkadziesiąt osób, na niektórych projekcjach były wręcz tłumy. A dobrze wiemy, jak wyglądają takie przeglądy w innych miastach, bywa "biednie", a u nas było ogromne zainteresowanie. Jesteśmy zadowoleni, tym bardziej, że to pierwsza edycja i nasze początki - ocenia K. Paszkowski. Oglądanie mocno zaangażowane - Kino ambitne wymaga od widza zaangażowania, a nie tylko biernego oglądania. W "Odrze" było 40-50 osób na seansie. Oceniam to bardzo pozytywnie, bo to nie są filmy, które przyciągają każdego. Patrząc choćby przez pryzmat festiwalu w Łagowie czy też innych, które mają problemy z frekwencję, my wypadliśmy bardzo dobrze - potwierdza Grzegorz Potęga, właściciel kina "Odra". - Biorąc to wszystko pod uwagę, można powiedzieć, że w Nowej Soli rodzi się ośrodek kina niezależnego i ambitnego? - pytamy. - Już się nie rodzi, tylko się narodziło. To już nie jest jedna ekipa, która zbiera się i tworzy filmy, a kilka, które sobie z tym dobrze radzą. Jeśli nowosolska produkcja spodobała się jury tak bardzo, że dostała wyróżnienie, to znaczy, że idziemy w dobrym kierunku - dodaje G. Potęga. - Mam nadzieję, że będą kolejne edycje festiwalu. Ta sala to szczęśliwa sala, bo tutaj od lat promuje się takie kino - mówiła starosta nowosolska Małgorzata Lachowicz-Murawska podczas otwarcia imprezy. - To szalenie ważne mieć swoje marzenia. Ale jeszcze ważniejsze jest te marzenia realizować. Nie miałam wątpliwości, że to będzie strzał w dziesiątkę - zauważyła Małgorzata Szablowska, radna sejmiku wojewódzkiego i szefowa nowosolskiego sanepidu, której organizatorzy przy okazji podziękowali za pomoc w realizacji przedsięwzięcia. Żeby to był wasz początek - Przed laty przypadkiem przejeżdżałem z rodziną przez miejscowość Kazimierz. Trafiłem wtedy na pierwszą edycję festiwalu, o którym wtedy nikt nie słyszał. Życzę, żeby to był wasz początek - powiedział przewodniczący jury, Krzysztof Kiersznowski, aktor znany m.in. jako Wąski z "Kilera" i "Kilerów 2-óch" Juliusza Machulskiego. Z kolei członek jury, Grzegorz Lipiec z zielonogórskiej grupy Sky Piastkowskie dziękował G. Potędze. - Takiej "szarej eminencji", która jest motorem działań kulturalnych w Nowej Soli - mówił G. Lipiec. - Ja to się strasznie denerwuję. Krzysiek powiedział, że będzie bardzo krytyczny i nie wie, czy przyzna główną nagrodę. Będę go musiał trochę zmiękczać - żartował Bartłomiej Topa, trzeci z jurorów, szerokiemu gronu znany m.in. jako Zenek ze "Złotopolskich", grał też w "Weselu" W. Smarzowskiego i "Boisku bezdomnych" Kasi Adamik. Jak widać po wynikach (w ramce), zmiękczanie się powiodło, mało tego, jedno z wyróżnień przypadło w udziale nowosolskim twórcom filmu "El Fin Justifica Los Medios" w reż. Pawła Płonki. Człowiek z soli Najwięcej widzów zgromadziło się podczas projekcji "Solanina", filmu kręconego pod okiem trzech nowosolskich reżyserów: K. Paszkowskiego, Eliasza Gramonta i Michała Kasprzaka. Ten ostatni wystąpił też w tytułowej roli, przy okazji biegając po całym mieście i wchodząc chyba na wszystkie możliwe wysokie kominy w Nowej Soli, w tym te przy szpitalu i ciepłowni. Ale po kolei... Solanin miał mieć premierę jakieś dwa lata temu. Niestety, produkcja się przedłużała, ale w końcu twórcy obiecali sobie, że dokończą dzieło, które mogliśmy podziwiać na otwarcie festiwalu. Historia zaczyna się w siedemnastowiecznej Nowej Soli. Główny bohater i jego wybranka padają ofiarami zbirów. Jednak śmierć głównego bohatera jest tylko początkiem, staje się on Solaninem, czyli człowiekiem z soli. Dla jednych jest zbawcą, stróżem prawa walczącym z przestępcami; z kolei inni boją się jego nadludzkiej siły... Solanin, to, jak określają sami autorzy, dramat science-fiction z elementami filmu przyrodniczego, nutką humoru a zarazem instruktaż szybkiego biegania. A jak wygląda w odbiorze widzów? Na pewno spodoba się miłośnikom twórczości Edwarda Gramonta i gry aktorów teatru Terminus a quo, bo jest utrzymany w konwencji znanej z desek teatru. Tym, którzy aż takiej wagi do formy nie przykładają, momentami Solanin może nudzić. Ale są w nim i takie miejsca, które pobudzą każdego kinomaniaka, szczególnie nowosolskiego. Brawurowa rola maratończyka A propos biegania. Biega dużo i wszędzie tytułowy Solanin. Ale jest też jeszcze jedna osoba, która to robi. W rolę biegacza, w rolę wręcz brawurową w swej prostocie - chociaż był to tylko epizod - wcielił się nowosolski maratończyk Roman Terlikowski. Żeby to zrozumieć, trzeba zobaczyć... Dla zobrazowania można ją przyrównać do roli, jaką w trylogii "Epoka lodowcowa" zagrała wiewiórka (a ściślej mówiąc wiewiór). Tak jak pojawienie się sympatycznego zwierzaka na ekranach kin w całej Polsce i na świecie wzbudza aplauz publiczności, tak i w nowosolskiej "Odrze" to widok pana Romana wywoływał burze oklasków. A scena, w której Solanin goni za napastnikami wzdłuż Czarnej Strugi, a tuż za nim w kadr wbiega R. Terlikowski, wejdzie do historii nowosolskiego kina. Nagrodzone filmy Grand Prix: Mama, Tata, Bóg i Szatan, reż. Paweł Jóźwiak - Rodan, 40' Nagroda w kat. film fabularny: Dla Ciebie i Ognia, reż. Mateusz Jemioł i Tomasza Zasada, 125' Nagroda w kat. film dokumentalny: 7109 km, reż. Marcin Filipowicz, 20' Nagroda jury za pomy-słowość i innowacyjność: Oddychanie, reż. Piotr Komsta, 1' Wyróżnienia: Skarby Ani K., reż. Małgorzata Gryniewicz, 13' oraz El Fin Justifica Los Medios, reż. Paweł Płonka, 30'. Ten ostatni film, dzieło nowosolan, zdobył także nagrodę publiczności. Krzysztof Koziołek