Miny rzedły wszystkim, gdy zauważali całkowicie zniszczony plac zabaw i śmieci walające się po całym parku. A to tylko część tego, co zostawili po sobie sobotni imprezowicze. - To nie pierwszy taki przypadek, ale tym razem nie zostawimy tego bez konsekwencji. Im dłużej wandale będą bezkarni tym staną się bardziej pewni siebie - mówi Edward Mazurkiewicz pracownik MOSiR - Już ja bym wiedział, co zrobić, gdybym złapał tych chuliganów. Odechciałoby im się takiej zabawy do końca życia - dodaje. Podobnego zdania jest pan Marek, mieszkaniec ul. Cichej, choć nie kryje sceptycyzmu. Nie wierzy w ukaranie sprawców - Nawet jeżeli ich złapią, to najwyżej dostaną mandat lub wyrok w zawiasach i dalej będą rozrabiać. Lepiej byłoby gdyby za karę musieli naprawić własnymi rękami wszystko to, co zostało zniszczone przez ostatni tydzień i to za własne pieniądze. Może wtedy nauczyliby się szanować cudzą pracę - komentuje. - To już nie jest akt wandalizmu. To akt skrajnej głupoty. Kilku pijanych kolesi się nudziło i postanowili coś zrobić. I zrobili. Nie mam już siły na to, by cokolwiek powiedzieć, brak mi słów, na debili chyba nie ma rady - stwierdza gorzko dyrektor MOSiR Grzegorz Rogula. Jego pracownicy w poniedziałek cały dzień naprawiali szkody na Kaczej Górce. Dyrektor dodaje, że wandale nie boją się już niczego. Kilkanaście dni temu powybijali szyby w dwóch oknach hali przy ul. Św. Barbary mimo, że obiekt jest monitorowany. - Pod okiem kamery rzucali kamieniami w oknach. Zasłonili się kapturami, była noc, sądzili, że trudno ich będzie rozpoznać - mówi G. Rogula. Ponownie ciśnie się na usta pytanie, czy wobec takich zdarzeń jesteśmy bezradni. Apelujemy do wszystkich mieszkańców Nowej Soli o włączenie się we wspólne działania antychuligańskie. Po pierwsze nie bądźmy obojętni, dzwońmy na numer 997, jak tylko coś wyda nam się podejrzane. Tolerować takich "wyczynów" jak ten na Kaczej Górce po prostu nie można.