Była ubrana w czekoladowo-złotą suknię na kole z tureckimi wzorami, miała mocny makijaż i... samą sobą przekonała jury, że zasługuje na miano najpiękniejszej kobiety Winnego Grodu. Miss z Kożuchowa w rozmowie z Krzysztofem Koziołkiem opowiada, czy spodziewała się takiego sukcesu i czy wiąże swoją przyszłość z wybiegiem dla modelek. Nie poznałbym pani, widząc na zdjęciu w Gazecie Lubuskiej... Bo byłam w makijażu specjalnie zrobionym na takie okazje: wieczorowym i mocnym. To po to, aby ludzie przed sceną widzieli go z daleka. Miałam też inną suknię, czekoladowo-złotą na kole z tureckimi wzorami, i inną fryzurę. To dlatego by mnie pan nie poznał (śmiech). Na co dzień też jest pani zawsze taka uśmiechnięta? Raczej jestem optymistką i staram się uśmiechać (śmiech). Nawet, kiedy coś dzieje się nie tak. Z reguły jestem spokojna, chyba że ktoś naprawdę wyprowadzi mnie z równowagi. Ale wtedy też staram się nie denerwować, bo to szkodzi. Złość piękności szkodzi? Tak, tak uważam (śmiech)...