Inspektorzy nadzoru budowlanego nie stwierdzili uszkodzenia konstrukcji 10-piętrowego budynku. Wątpliwości budzi jedynie stan pionu, w którym nastąpiła eksplozja. Tam zostaną przeprowadzone kolejne badania i będzie konieczny remont - powiedziała rzeczniczka. Dodała, że w całej tej klatce schodowej są lokale, w których mieszka 113 osób. Na siódmym piętrze wybuch uszkodził ściany jednego z mieszkań oraz szyb windy. Część mieszkańców - od parteru do piątego piętra - będzie mogła wrócić do domu dopiero w czwartek. - Miasto przygotowało dla potrzebujących 90 tymczasowych miejsc zakwaterowania. Chęć skorzystania z tej formy pomocy wyraziło osiem osób - podała rzeczniczka. Trudny powrót do normalnego życia Osoby z klatki 1E, których mieszkania znajdują się do piątego piętra wrócą do mieszkań w ciągu 48 godzin. Pozostali mieszkańcy będą musieli czekać co najmniej 14 dni. W tym czasie cała klatka łącznie z mieszkaniami ma zostać wyremontowana. - Budynek jest bezpieczny, mogą do niego wejść ludzie. Budynek się nie zawali - zapewniał prezydent Zielonej Góry na spotkaniu z mieszkańcami. Jest to oficjalna ekspertyza nadzoru budowlanego. To ulga, że możemy wrócić w rozmowie z reporterem radia RMF FM mieszkańcy. Posłuchaj relacji: Powrót do normalnego życia na osiedlu Pomorskim na pewno potrwa jeszcze jakiś czas. Mieszkańcy, którzy przez dwa tygodnie nie będą mogli wrócić do mieszkań spędzą ten czas w hotelach, za które zapłaci miasto. Wciąż nie wiadomo jednak, kto odpowiada za śmierć jednej osoby oraz za to, że życie kilku tysięcy zostało zagrożone. Prof. Skorek: Technika po prostu jest zawodna. Posłuchaj relacji reportera radia RMF FM: Seria wybuchów na osiedlach Do pomocy poszkodowanym włączyło się także wojsko. Jednostki Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych przekazały na ich potrzeby 2000 dziennych racji żywnościowych, w tym m.in. konserwy, suchary, cukierki i napoje w proszku, a także gotowe dania obiadowe do podgrzania. Żołnierze z 6. Rejonowej Bazy Materiałowej we Wrocławiu przekazali również 700 kg foliowanego chleba żytniego - podał rzecznik prasowy Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych ppłk Andrzej Lis. Żywność ta trafiła do sztabu kryzysowego w Zielonej Górze, który zajmie się jej wydawaniem. Seria wybuchów w kuchenkach gazowych w trzech zielonogórskich osiedlach: Pomorskim, Śląskim i Raculka była wynikiem awarii jednej ze stacji redukcyjnych, w których zmniejszane jest ciśnienie gazu trafiającego do instalacji w mieszkaniach - ze średniego na niskie. Nie wiadomo dotąd, co było przyczyną uszkodzenia stacji. Powołano specjalny zespół, który będzie to ustalał. Z całej sieci ulotniło się ok. 400 metrów sześciennych gazu. Przyczyna uszkodzenia stacji nie jest znana Dyrektor zakładu gazowego w Zgorzelcu obsługującego Zieloną Górę Piotr Chorbotowicz poinformował, że w środę zostanie zainstalowana nowa stacja redukcyjna. W czwartek wcześnie rano powinien zacząć się jej rozruch. Jeśli okaże się, że sieć osiedlowa jest szczelna, dostawy gazu będą przywracane w pierwszej kolejności odbiorcom, którzy wykorzystują gaz do ogrzewania. Chorbotowicz zapewnił, że wszystkie pozostałe stacje redukcyjne w Zielonej Górze zostały sprawdzone. Do wybuchów kuchenek gazowych w zielonogórskich osiedlach doszło we wtorek po południu. 51-letni mężczyzna zginął, a poparzony 23-latek został przewieziony do szpitala w Nowej Soli. Ponadto, w Szpitalu Wojewódzkim w Zielonej Górze udzielono pomocy medycznej trzem osobom. Potężna awaria spowodowała pożary Awaria spowodowała także dwa pożary na os. Śląskim, które zostały szybko opanowane. Pierwsze zgłoszenie straż pożarna otrzymała przed godziną 17, łącznie było ich ok. 40. Okazało się, że w instalacji gazowej nastąpił gwałtowny wzrost ciśnienia. Ponieważ istniało duże zagrożenie, że może dojść do kolejnych wybuchów, ewakuowano mieszkańców osiedli Pomorskiego i Śląskiego - w sumie ok. 6,5 tys. osób. Ludzie zaczęli wracać do swoich mieszkań przed północą. Śledztwo w sprawie awarii i jej skutków prowadzi zielonogórska prokuratura rejonowa.