Tomek zdobył swój pierwszy wymarzony tytuł mistrzowski wywalczył na przełomie sierpnia i września ubiegłego roku w Karlsruhe, gdzie odbywały się Mistrzostwa Świata Muay Thai. Tamte zawody organizowała jedna z trzech głównych federacji tajskiego boksu - World Kickboxing Association (WKA). Tydzień w Bułgarii Na Mistrzostwa Świata Muaythai Seniorów i Juniorów organizacji WMF (World Muaythai Federation) Makowski pojechał jako reprezentant Polski. Obok Tomka startowało jeszcze siedmioro zawodników reprezentantów kraju. Ekipa wyjechała 21 marca, zawody odbywały się w bułgarskiej miejscowości Burgas nad Morzem Czarnym. Same zawody trwały aż tydzień, od 24 do 31 marca. Areną zmagań zawodników była hala sportowa o wdzięcznej nazwie "MLADOST". Każdy dzień zawodów wyglądał podobnie, o 6.00 ważenie i konsultacje medyczne, przed walką zawodnicy mieli czas na przygotowanie się. W międzyczasie odbywały sie seminaria dla trenerów i sędziów. Walki rozpoczynały się o godz. 11.00. W pierwszej walce eliminacyjnej Tomek miał wolny los. W drugiej zmierzył się z reprezentantem Grecji. Tę walkę Tomek wygrał na punkty. Stawką tej walki był awans do finału. Sposób na Irańczyka Walki finałowe odbywały się w sobotę. Przeciwnikiem Tomka był reprezentant Iranu. - To był dla mnie niewygodny przeciwnik, trochę wyższy ode mnie - opisuje Tomek finał, którego stawką był pas mistrzowski. - Nie dochodziły kopnięcia, nie dochodziły ręce, ale w końcu znalazłem sposób, efekt przyniosły techniki w klinczu. Wchodziły wtedy i ręce i kopnięcia, zawsze zakończone rzutem - opisuje Makowski. Warto przypomnieć, że w Muay Thai dozwolone są uderzenia łokciami i kolanami, zawodnik może także rzucić rywalem o ring. O ile Tomek nie mógł dosięgnąć rywala w dystansie czy półdystansie, o tyle klinczując miał możliwość stosowania właśnie takich technik, w których kilka razy zmieścił ciasno wyprowadzane uderzenia a akcje kończył efektownymi rzutami. Każdy jednak, kto miał do czynienia z jakimkolwiek sportem, gdzie zawodnicy muszą mocować się w klinczu wie, ile kosztuje to sił. Czym innym jest wyprowadzanie uderzeń raz po raz, czym innym ciągłe napięcie wszystkich mięśni, mocowanie się i próby "naruszenia" rywala ciosami z niczego, bez możliwości zamachu. To wyższa półka kunsztu będąca połączeniem techniki, siły, wytrzymałości, szybkości i umiejętności przewidywania, jak na ten lub inny cios zareaguje przeciwnik. Kiedy Tomek znalazł w końcu sposób na Irańczyka, walczył tak już do końca. Decyzją sędziów wygrał i jednocześnie zdobył drugi pas mistrzowski, tym razem federacji WMF. Plany podwójnego mistrza Jeszcze podczas turnieju w Bułgarii Tomek otrzymał propozycje walk w turnieju, którego widzami jest rodzina królewska Tajlandii. To chyba najwyższa nobilitacja dla zawodnika. Tomek odbiera także propozycje walk zawodowych z Francji i Holandii. - W lipcu znów wyjeżdżam na miesiąc do Tajlandii. Tam prócz treningów mam zakontraktowane dwie walki, także w organizacji WMF, ale w jej odsłonie zawodowej WMF PRO - zdradza najbliższe plany. Wszystko związane albo z Muay Thai, albo z formułą K1. To droga, którą Makowski podąża już od 4 lat i jak widać po sukcesach, jak najbardziej słuszna. Ciągła praca Niecały tydzień temu Tomek jeszcze ewidentnie odczuwał trudy zdobycia pasa. Ile odpoczywa się po zdobyciu tytułu mistrzowskiego? - Dziś jestem już po rozpoczęciu treningów - mówił nam w poniedziałek rano Makowski. Warto zaznaczyć, że prócz swoich treningów Tomek sześć dni w tygodniu szkoli innych zawodników. We wtorki i czwartki o 19.00 a w soboty o 11.00 w sali Liceum Ogólnokształcącego w Nowej Soli, w poniedziałki, środy i piątki o 18.30 w Nowym Miasteczku. Makowski jest tytanem pracy. Wszystko podporządkowuje treningowi i startom. Trening, dieta, regeneracja, trening, tak wygląda każdy dzień. Ta determinacja przynosi Tomkowi ogromne sukcesy. I tylko takie zaangażowanie pozwala zawodnikowi na zdobycie najwyższych laurów. Dodajmy, w sporcie potwornie trudnym, w sporcie, gdzie nawet po zwycięstwie ciężko do siebie dojść. W Muay Thai nie tylko zawodnik trafiany odczuwa bolesne skutki walki. Atakujący często trafia w bloki, często przy ogromnej szybkości. Kto kiedyś uderzył niechcący piszczelem w krzesło, wie o czym mowa. Warto wyobrazić sobie, co czuje zawodnik, gdy nie trafia czysto, nie tylko podudziem, ale też łokciem, pięścią czy stopą wyprowadzając cios jak najmocniej się da. Dopóki w ringu działa adrenalina, ból jest znośny, po walce, kiedy wszystko puszcza, ból jest przeogromny. Mając na uwadze te aspekty uprawiania Muay Thai, ale także fakt, że w tym katorżniczym sporcie Makowski ma dwa tytuły Mistrza Świata, że jest zawodnikiem ze światowego świecznika, możemy sobie próbować unaocznić, jak ogromną sportową jakością jest postawa Tomka. Gratulujemy tytułu. *** Tomek Makowski - kroki milowe kariery: 1999 - brąz z Mistrzostw Świata w Lizbonie w kickboxingu 2002 - tytuł Mistrza Polski w kickboxingu 2003 - Debreczyn - Puchar Świata - złoto w kategorii do 54 kg 2003 - Tomek otwiera własny klub kickboxerski 2004 - Srebrny medal Mistrzostw Europy. 2005 - kolejny tytuł Mistrza Polski w kickboxingu. 2006 - kwiecień - tytuł zawodowego Mistrza Polski w formule low-kick 2006 - w grudniu Tomek toczy 126 walkę w karierze, jednogłośnie zwycięża na punkty w poznańskiej Arenie 2007 - Karlsruhe - z Mistrzostw Świata w Muay Thai przywozi najwyższe trofeum - pas mistrzowski organizacji WKA (World Kickboxing Association). 2007 - Mistrz Świata Muay Thai Tomek Makowski z Mistrzostw Europy w hiszpańskim Vigo przywiózł tytuł wicemistrza. Przegrał jednak nie z przeciwnikiem, lecz z kontuzją 2008 - marzec - pas mistrzowski World Muaythai Federation Do wyników Tomka należy doliczyć także wiele medali Mistrzostw Polski w tym tytuły wicemistrza Polski w rozmaitych formułach kickboxingu, zwycięstwa w galach sportów walki. Wielokrotny reprezentant kraju. Od czterech lat Tomek podąża w kierunku Muay Thai i formuły K1. Trenuje u najlepszych. Stara się jak najczęściej wyjeżdżać do ojczyzny tajskiego boksu - Tajlandii. Tam trenuje w gymach, czyli ośrodkach szkoleniowych prowadzonych przez najlepszych zawodników w historii tego sportu. Autor: Marek Grzelka