Zdaniem mieszkańców, Zbigniew M. odrąbał żonie głowę siekierą na pieńku w piwnicy. Zakopał ją w lesie. - Boże, to nie do pomyślenia. Jak można zamordować żonę. Boże! - płacze pani Maria, mieszkanka Bielaw i sąsiadka rodziny M. To faktycznie szok, bo jeszcze wczoraj mężczyzna wiózł dzieci do szkół w gminie Siedlisko. Obserwowała go jednak policja i nie odstępowała na krok. W końcu mieszkańca Bielaw zatrzymano. Rozwiedli się Zbigniew i Wanda (41 l.) M. mieli trójkę dzieci (najmłodsze chodzi do gimnazjum). Byli normalną rodziną. Podejrzany po powrocie z zagranicy, gdzie pracował, zażądał rozwodu. - Ona tego nie chciała, ale on się uparł - tłumaczy pan Krzysztof, mieszkaniec Bielaw. Według świadków, dopiął swego, ale to było dla niego za mało. Pani Maria, sąsiadka rodziny M., opowiada, jak niszczył kobietę. - Chciał ją wygonić z domu, a to przecież chata po jej cioci jest. Później odgrażał się, że pozbawi ją praw rodzicielskich. Ona się załamała, ale mimo wszystko była dobrą gospodynią - mówi. Dodaje, że kilka razy była u nich w domu i uważa, że zawsze było tam czysto i obiad ugotowany. Krótko po tym, jak Zbigniew M. znalazł pracę w PKS-ie, był kierowcą gimbusów, w nieznanych okolicznościach zaginęła jego żona. - Od razu wszyscy go podejrzewali. On ciągle wygadywał, że go opuściła i wyjechała zagranicę - opowiada pani Maria. Było to możliwe, bo część rodziny Wandy M. mieszka w Austrii i Niemczech. Policja była sprytniejsza, mimo że mąż sam zgłosił jej zaginięcie. Sprawdziła, że kobieta nigdy nie odwiedziła rodziny. Policjantom wydawało się więc dziwne jego tłumaczenie. Nikt go jednak nie aresztował. Nie postawiono mu również żadnych zarzutów. Nie było ciała, nie było sprawy. Głowę ukrył w lesie? Marek Waraksa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wlkp., potwierdza, że Wanda M. była poszukiwana. W lipcu tego roku grzybiarze znaleźli głowę człowieka w lesie oddalonym od Bielaw o kilka kilometrów. - Stwierdzono zgon kobiety - informuje M. Waraksa. Głowę wysłano do ekspertyzy. Badania DNA potwierdziły, że to Wanda M. Policja znowu zaczęła podejrzewać Zbigniewa M. - To było oczywiste, że to on zrobił. Jak ona wyjechałaby bez pożegnania. Pracowała w firmie, w której obierała cebulę. Za kilka dni miała wziąć wypłatę. Przyjęła kolejny worek do obierania i nagle zniknęła - tłumaczy pani Teresa, mieszkanka Bielaw. Śledztwo trwa W środę (4.11.) policja zorganizowała obławę i zatrzymała kierowcę Zbigniewa M. Sprawę natychmiast przejęła Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze. - Mężczyźnie postawiono zarzut zabójstwa. Trwają czynności wyjaśniające - niewiele zdradza Kazimierz Rubaszewski, rzecznik prasowy zielonogórskiej prokuratury. Więcej wiedzą mieszkańcy. Widzieli, jak w środę kilkanaście radiowozów i busów policyjnych kręciło się po wsi. Zbigniewa M. w kajdankach zawieziono do pobliskiego lasu. Według świadków, policjanci wieźli również manekina. - To na pewno była wizja lokalna. Podobno przyznał się do winy i opisał, jak zamordował żonę - mówi pan Krzysztof. Prawdopodobnie wtedy podejrzany wskazał, gdzie ukrył pozostałe szczątki kobiety. Łukasz Kaźmierczak