Bogdan Halejcio (51 l.) z Bożnowa w Lubuskiem od lat cierpi na dolegliwości wątroby, żołądka oraz na żółtaczkę typu B. Ostatnio nasiliły się bóle brzucha, skurcze i zasłabnięcia. Choroba postępuje i jest coraz gorzej. Niedawno, po miesiącu leczenia, wyszedł ze szpitala. We wtorek znowu poczuł się źle. Poprosił sąsiada, aby zawiózł go do lekarza rodzinnego. Ten wypisał mu skierowanie na leczenie w szpitalu. - Stan był poważny, wymagał hospitalizacji - potwierdziła w rozmowie lekarka (zastrzegła swoje dane). Czekali godzinę W poczekalni żagańskiego szpitala, mieszkaniec Bożnowa pojawił się około godziny 10 rano. Czekał ponad godzinę, aż ordynator w ogóle do niego zejdzie. - To skandal, jak traktuje się pacjentów. Po godzinie Bogdan był już tak wycieńczony, że musiałem go trzymać, aby się nie przewrócił - opowiada Bronisław Lichwiarz, sąsiad, który go przywiózł. W końcu pojawił się ordynator oddziału wewnętrznego i przebadał pacjenta. - Ku mojemu zdziwieniu, zakomunikował, że nie przyjmie go na oddział, bo nie ma wolnych łóżek. A Bogdanowi powiedział, że zostało mu najwyżej pół roku życia i nie nadaje się na leczenie. I żeby w domu zajęła się nim rodzina - wspomina B. Lichwiarz. - Dodał, że kroplówki nie da, bo jest woda w brzuchu. Odpowiedziałem mu, że jest "chamem", po czym wyszliśmy z pokoju, trzaskając drzwiami. Pan i tak umrze - Lekarz rodzinny wspierał mnie na duchu, mówił, że będzie dobrze, tymczasem ten ordynator zupełnie mnie pogrążył. Jak mógł powiedzieć, że umrę może za dwa miesiące, a może za pół roku? To nieludzkie - mówi B. Halejcio. - Mój lekarz powiedział, że to nie pierwszy przypadek, kiedy ordynator podważa opinie innych medyków. Zdenerwowany B. Lichwiarz wrócił do szpitala. - Na oddziale powiedziano nam, że są cztery wolne łóżka - mówi. Koniecznie na piśmie Zdzisław Pawłowski, dyrektor szpitala, powiedział nam, że zajmie się sprawą, gdy wpłynie do niego oficjalna skarga na ordynatora. - Nie mogę się ustosunkować do czegoś, jeśli nie mam żadnego pisma - powiedział w rozmowie z dziennikarzem. Stanisław Kosiorowski, ordynator oddziału wewnętrznego, twierdzi, że pacjent został odesłany z powodu trudnej sytuacji na oddziale. - Mamy tylko 16 łóżek. Według kontraktu na ten rok, oddział wewnętrzny dostanie ok. 3 tys. punktów. Oznacza to, że możemy przyjąć średnio około 100 pacjentów miesięcznie - mówi ordynator. - Tymczasem każdego miesiąca na oddział zgłasza się ok. 300-400 pacjentów. Odmawiamy przyjęć nawet tym ze skierowaniami, gdyż nie możemy dalej zadłużać szpitala. Sytuacja jest trudna, a nasza prośba do Narodowego Funduszu Zdrowia o zwiększenie liczby punktów nie została spełniona. S. Kosiorowski twierdzi, że przebadał pacjenta w obecności dwóch pielęgniarek. - Udzieliłem temu panu wyczerpującej wypowiedzi na temat jego stanu zdrowia. Takie są procedury unijne, że mówi się wszystko pacjentowi, nawet najgorszą prawdę - twierdzi ordynator. - Mógł sobie oszczędzić tych słów. Mój syn jest załamany. Ja też - mówi Janina Halejcio. Następnego dnia, lekarka rodzinna wypisała panu Bogdanowi skierowanie na leczenie w Szpitalu na Wyspie w Żarach. Nie było problemów z przyjęciem mieszkańca Bożnowa. Wolne łóżka jednak były Sytuacja szpitala nie usprawiedliwia jednak ordynatora. Jak się dowiedziano w punkcie rejestracji, tego dnia, o tej porze, gdy zgłosił się pan Bogdan, były jeszcze cztery wolne łóżka. - Pan ordynator jest bardzo pewny siebie. Może mówić pacjentom, co chce, odnosić się do nich po chamsku. Oddział wewnętrzny traktuje jak własny folwark. Doskonale wie, że jest jedynym lekarzem na internie, a na dwa wakaty, mimo usilnych starań, nie znaleziono chętnych - mówi jedna z pielęgniarek. - Dlatego nie ma szans, aby dyrektor go zwolnił, bo wtedy oddział zostałby bez lekarza. Przeprosiny od dyrektora To już kolejna interwencja dziennikarzy w sprawie zachowania S. Kosiorowskiego. Kilkakrotnie opisywano przypadki jego braku kultury i aroganckiego zachowania wobec pacjentów. Tadeusz Szymański, którego lekarz również potraktował w niegrzeczny sposób i odesłał z kwitkiem, dostał niedawno pismo od dyrektora żagańskiego szpitala. Dyrektor przeprosił T. Szymańskiego za niekulturalne zachowanie ordynatora. Jednocześnie pouczył S. Kosiorowskiego, jak powinien postępować wobec pacjentów. Piotr Piotrowski