Lekarz - jak donosi "Gazeta Lubuska" - odmówił chorej pacjentce fachowej pomocy, mimo że przebywała już na terenie szpitala. Powód? Kobieta nie została przywieziona do placówki medycznej karetką. Wnuk ciężko chorej pani Rozalii - jak informuje "Gazeta Lubuska" - musiał zadzwonić na pogotowie i prosić sanitariuszy, by przyjechali i wprowadzili jego babcię na teren szpitala, gdyż tylko wtedy - jak zakomunikował mu lekarz dyżurny - pacjentka mogła zostać zbadana przez lekarza. Dyspozytorka pogotowia, która usłyszała w słuchawce głos wnuka przestraszonego stanem zdrowia schorowanej babci, cierpiącej na zapalenie płuc, była zdziwiona, gdy dowiedziała się, że oboje przebywają na terenie szpitala, a mimo to odmówiono im pomocy. Wnuk schorowanej kobiety musiał dzwonić na pogotowie dwukrotnie. Mimo absurdu sytuacji karetka w końcu dotarła do pani Rozalii, u której stwierdzono niewydolność krążenia z migotaniem przedsionków - pisze gazeta. W opinii ordynator oddziału wewnętrznego Zofii Zadrożnej nie było zagrożenia życia pacjentki. A wnuk pani Rozalii nadal jest w szoku. Znieczulica z jaką spotkał się w szpitalu - i to ze strony lekarza - wręcz go poraziła. A szpital - jak donosi "Gazeta Lubuska" - twardo odpiera atak i stoi na stanowisku, że w przypadku pani Rozalii nie mogło być mowy o zagrożeniu życia. Rodzina pacjentki - która jak sama stwierdziła modliła się tylko, żeby babcia nie dostała zawału - wciąż nie może uwierzyć , że coś takiego mogło zdarzyć się naprawdę.