W ten wieczór w "Komarze" zjawiło się mnóstwo ludzi. Jedni przyszli po prostu na koncert, drudzy na ostatni koncert w Stajni Komara, a jeszcze inni posłuchać Plamki. Nikt nie wyszedł z lokalu zawiedziony. Niezliczone ilości sprzętu nagłaśniającego, własne oświetlenie, banery - już na pierwszy rzut oka było widać, że mamy do czynienia z profesjonalistami. A gdy tylko cztery ściany nowosolskiego lokalu wypełniły dźwięki "Deszczu", pierwszego utworu zagranego przez Plamkę ze Szprotawy, przekonały się o tym i uszy. Tak jak można było przewidzieć, Piotr Lech, Fabian Krawczyk, Maciej Hass i Norbert Krzewski zagrali mocno i rockowo, z małym wyjątkiem w rytmach reggae. Aż dziw, że przez całą pierwszą część koncertu publiczność zdołała ustać na miejscach. Za to po przerwie zaczęło się wielkie pogo. I z każdym kolejnym kawałkiem impreza rozkręcała się bardziej. Do tego stopnia, że komarowa publiczność, nie pozwalała grupie zbyt szybko zakończyć koncertu. Na bis muzycy ze Szprotawy zagrali m. in. numer jeden tego koncertu - piosenkę "Kumpel". - Tak dobrego koncertu w Komarze nie było dawno - oceniała publiczność sobotni występ szprotawskiego zespołu. To ostatnia koncertowa relacja ze Stajni Komara. Od kwietnia, po dziesięciu latach działania, pub prowadzony przez Krzysztofa Klubę i Zbigniewa Bonę będzie zamknięty. Zniknie z Nowej Soli rockowa scena, zamknie się ważny rozdział nowosolskiej historii kultury alternatywnej. Dlaczego? Anna Rybarczyk