Dowództwo gorzowskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego stwierdziło, że pośpiech jest w tym przypadku niewskazany. Pułkownik Jan Figura, szef Centrum zadecydował, że przeprowadzenie skomplikowanej operacji wydobywania beczek z ziemi rozpocznie się dopiero po drobiazgowym zbadaniu terenu zakładu. Należy w tym czasie dokładnie zlokalizować miejsca, w których znajdują się beczki i jasno określić ich ilość, a także wykluczyć prawdopodobieństwo wydostania się cyjanku z beczek np. w czasie wyjmowania ich z ziemi. W tej chwili w biurowej salce na terenie zakładu przedstawiciele Centrum Zarządzania Kryzysowego, pracownicy firmy i świadkowie, którzy widzieli beczki radzą nad tym w jaki sposób załatwić problem zakopanych odpadów. Szczegóły spotkania nie są jednak znane, ponieważ dziennikarze nie zostali wpuszczeni do środka. Kilkadziesiąt beczek z trucizną zakopano w metalowych pojemnikach podczas zmiany technologii produkcji dokonanej w firmie pod koniec lat 60. W tym czasie zakłady, na terenie których leżą beczki, produkowały ciągniki. Cyjanku potasu używano wtedy do uszlachetniania stali w produkowanych do nich zębatych kołach. Zdaniem specjalistów beczki, w których znajduje się cyjanek mogą przetrzymywać tak żrącą substancję przez około 30 lat. Każdy dzień zwiększa zatem zagrożenie przedostania się cyjanku do gruntu i skażenia środowiska.