Przy odrobinie szczęścia Arka mogła z Górnikiem zremisować. Z drugiej strony, gdyby nie postawa Kuby Miszczuka, Arka mogła z Polkowic wrócić z "piątką" i ten wynik obrazowałby przewagę gospodarzy. Ustawienie 1-9-1 Nasz zespół zagrał w mocno defensywnym ustawieniu. Tak naprawdę dziewięciu piłkarzy zostawało na swojej połowie a na kole środkowym stał Druciak. W pierwszych minutach Druciak oddał dwa strzały. Raz nie trafił czysto i trafił w środek bramki, drugi raz strzelił prawie z połowy boiska. Ani razu w pierwszej połowie nie weszliśmy z akcją w pole karne rywala. Z pięciu naszych strzałów w na bramkę pierwszej połowie aż trzy były strzałami rozpaczy, zza 35 metrów. Umiejętnie się broniliśmy, mieliśmy sporo szczęścia, do przerwy bezbramkowy wynik był dla Arki wynikiem dobrym. Gol po przerwie. Znów Kolejny, trzeci raz w tej rundzie Arka dała sobie strzelić bramkę na początku drugiej połowy. Fakt, gol był dziełem przypadku, piłka ześlizgnęła się po nodze interweniującego Dykty i wpadła do siatki nad Miszczukiem. Trudno szukać tu czyjejś winy. Jednak od pierwszych minut tej połowy było widać, że Górnik zmienił plan działania. O ile wcześniej rozbijał się o defensywę Arki, tak w drugiej połowie skutecznie zaczął ją rozmontowywać. Polkowiczanie byli przy piłce i raz za razem zagrażali naszej bramce. Rewelacyjnie jednak bronił Kuba Miszczuk. Przy drugiej bramce defensywa Arki usnęła w kryciu i nikt nie był w stanie przeszkodzić Olszowiakowi w zdobyciu gola. Cudów nie ma Najważniejsza dla meczu sytuacja miała miejsce w 68. minucie. Gdyby Piotr Dykta się nie pomylił, mielibyśmy remis i wszystko mogłoby się inaczej potoczyć. Niestety, była to jedyna, porządna akcja z gry na cały mecz. Nawet gdy nasi piłkarze przejmowali piłkę, nie było co z nią zrobić. Osamotniony Druciak miał przy sobie co najmniej dwóch obrońców, zanim ktokolwiek się pod Druciaka podwiesił, polkowiczanie wracali i odbierali piłkę. Jednak chyba takie ustawienie było w tym meczu jedynym rozsądnym. Gdyby Arka poszła na wymianę, mogłoby się to bardzo źle skończyć. A tak, skończyło się bez wielkiego wstydu. Nie oszukujmy się, zasłużenie, niewysoko, wygrał zespół będący faworytem. W tym meczu bramki nowosolanie strzelili. Aż dwie. Z tym, że było to w przerwie meczu a strzelcem był jeden z nowosolskich kibiców, który wziął udział w konkursie rzutów karnych i wygrał go. Na meczu pojawiło się ponad 70 kibiców z Nowej Soli, którzy sprawili, że dosyć senny stadion miał jeden żywy sektor, gdzie kotłowało się, błyskało i falowało kolorami. Czekamy na punkty Po raz trzeci z rzędu podopieczni trenera Pochylskiego kończą mecz na tarczy. Czy pora się martwić? Rundę jesienną także rozpoczęliśmy nieciekawie, od dwóch porażek, pierwsze punkty ugraliśmy na Unii Kunice i Tęczy Krosno Odrzańskie. Dotychczas Arka, może poza zespołem Orła Ząbkowice, miała rywali trudnych, jakiekolwiek punkty w tych meczach byłyby dużym sukcesem. Przed Arką kilka meczów, w których punkty są możliwe, a nawet konieczne. W sobotę w Nowej Soli nasz zespół podejmie Unie Kunice. Mecz rozpocznie się o godz. 11.00. To będzie mecz o sześć punktów. Żeby się odbić, uwierzyć, odczarować. Górnik Polkowice - Arka Nowa Sól 2:0 (0:0) Bramki: Narwojsz 49', Olszowiak 71' Arka: Miszczuk - Dykta (73' Rośmiarek), Cisse, Rozynek, Spirzak (61' Drożdż) - Pojnar, Kałużny, Świniarek (80' Maślenik), Wesołowski (61' Rubacha), Wierzbicki, Druciak Marek Grzelka