12 lat temu pracownicy NDK Robert Kajdanowicz i Norbert Fleischer zamarzyli sobie, by w Nowej Soli zorganizować festiwal rockowy. Pierwsza jego edycja odbyła się w 1996 roku, rok później druga. Między 1997 a 2004 rokiem Nowa Sól nie witała wiosny szemrzeniem gitarowych strun, kląskaniem basów ni stukotem drewna o membrany bębnów. W 2004 roku impreza wróciła. Od tego czasu na stałe wpisała się w rytm imprez organizowanych przez Nowosolski Dom Kultury. Po raz siódmy Spring Rock Festival zabrzmiał podczas minionego weekendu. Burmistrz, co hałaśnikom sędziował Każdy z zespołów miał pół godziny, by oczarować jury, w którego skład weszli w tym roku Robert Kajdanowicz, Jacek Grodzki dziennikarz muzyczny Radia Zachód, Artur Niemiec szef orkiestry "Elektryka", Lech Bekulard dziennikarz pisma "Twój Blues" i Jacek Sauter, burmistrz Bytomia Odrzańskiego. Co w jury robił kojarzący się z opancerzonym w garnitur facetem urzędnik? Jacek Sauter jest znany z tego, że lubi spędzać czas w miejscach, gdzie jazgoczą gitary. Ba, on nawet potrafi za jazgotem jeździć po Polsce. Jest po prostu fanem nieco mocniejszej muzyki i fakt, że jest chyba jednym z nielicznych miejskich włodarzy, który chodzi chociażby na punkowe koncerty, był kluczowy, by taką osobowość obarczyć z jednej strony wzniosłą, ale i jakże trudną i odpowiedzialną funkcją jurora. Festiwalowe konkury Do tegorocznego festiwalu zakwalifikowało sie 10 zespołów. W sobotę mogliśmy usłyszeć dziewięć wcieleń współczesnej muzyki polskiej, w tajemniczych okolicznościach zanikł gdzieś zespół Mouga z Tarnowskich Gór. Pierwsze konkursowe tony popłynęły ze sceny chwilę po godzinie 13.00. Sprawnym hard rockiem wybrzmiał wrocławski Snake Charmer, czyli po naszemu "zaklinacz węży". Mimo, że tereny przy rzece należą do biotopu wodnego z elementami łąkowo-krzaczastymi, z wężami do zaklinania było w okolicach 13.00 lichutko. Podobnie jak z innymi, obleczonymi w skóry osobnikami. Krótko mówiąc, zespół zmuszony był grać przyrodzie i garstce widzów. Nie umknął jednak uwadze jurorów. Po chwili występował ciekawy, wrocławski Kredenz, który raptem kilka dni wcześniej gościł w nowosolskiej Stajni Komara. Zagrali muzykę ambitną, przemyślaną, zawracającą na pewno głowę w stronę sceny. Ruchliwiej pod sceną zaczęło się robić przy koncercie 4 Alternatyw, nowosolsko-bytomskiej grupy wokalno-instrumentalnej. Te pół godziny upłynęły nam na klasycznym, rockowym graniu. Siódmi w Siódmym Następne zespoły, C.A.L.M. Heavyweight, Archangelika stworzyły niejako odrębny nurt festiwalowych brzmień. Pojawiło się granie nieco cięższe, bardziej drapieżne. Kwintesencją tego seta było wyjście na scenę nowosolsko-głogowskiego Fucktory. Muzycy jechali na festiwal po pracy. Po drodze zepsuł się im samochód a gitarzysta źle się poczuł. Tuż po rozpoczęciu grania zaczął sypać im się sprzęt, poratował ich Tomek ze Snake Charmer pożyczając swą gitarę. Karnawał pecha. Ale z drugiej strony ich występ nie pozostawił złudzeń. Zrobili genialne wrażenie. Charyzmą "Horacego" czyli Krzysztofa Horki można by obdzielić co najmniej kilka zespołów. Do tego dołączmy sążnistego, muzycznego kopa w głowę i mocne teksty, a wiadomo było, że oto na scenie mamy do czynienia z emanacją szczerości, czyli z trzewiami każdej sztuki. Być siódmym zespołem w konkursie na siódmym festiwalu, musiała być w tym jakaś numerologiczna zawiłość, jakiś prześwit w hałdzie pecha, którymi ten dzień zasypał muzyków z Fucktory. Finalnie to właśnie oni zostali przez jury jednogłośnie wybrani jako najlepszy zespół konkursowy. Wyróżnienie otrzymał wrocławski Snake Charmer, a specjalną nagrodę fair-play ich gitarzysta Tomasz Traczyński.