Przede wszystkim dlatego, że Kawiarnia Teatralna, goszcząc fanów bluesa z całej Polski, stała się w sobotę miejscem, gdzie na kilkanaście godzin w niezobowiązujący sposób zmieszali się muzycy, bywalcy internetowego forum blues.com.pl, czujący bluesa nowosolanie. Brak dystansu: scena - publiczność potrafi zdziałać cuda, sprzyja wymianie energii i tworzy wydarzenia-legendy, które wspomina się przez kolejne lata. W tegorocznej edycji Solówki zaprezentowały się 4 zespoły, pretekstem festiwalu były instrumenty klawiszowe, ale jak się okazało, nie one zbudowały klimat nowosolskiego bluesowiska. Rozpoczął łagowski zespół Piąta Rano. Mocne bluesrockowe granie, wsparte niebywale ekspresyjnym wokalem Łukasza Łyczkowskiego. Ich świetny występ, był jednak zaledwie wstępem, do kolejnych wydarzeń. Przed publicznością stanęli panowie z Berlin Blues - można powiedzieć zawsze pozytywnie odbierani weterani Solówek - wsparci gościnnie bluesową gitarą numer 1 w Polsce Jackiem Jagusiem. Lider J.J Band w trzecim bodajże utworze zagrał tak emocjonalną solówkę, że można było już wyjść z festiwalu. Dlaczego? Dominowała myśl, że od tej chwili wszystko może już być... gorsze. Piękna chwila, bo Jacek przyjechał do Nowej Soli jedynie z fenderem zapakowanym w ortalionowy pokrowiec. Wyciągnął gitarę, wpiął się we wzmacniacz, stanął obok ekipy Grzegorza Sterny i zagrał te "kilka" dźwięków... Highway zagrali w Nowej Soli po raz pierwszy, choć byli już w pobliżu w Nowym Miasteczku podczas Bluesobrania. Zaczęli z humorem, o co zadbał przebrany w perukę i stylowe okulary wokalista Tomek Domieracki. Potem sztuczne włosy zamienił na kowbojski kapelusz i rozkręcał koncert, w którym solówki gitary przeplatały się z ciepłym brzmieniem organów hammonda. Duży potencjał ma ten band. Boogie Boys wrócili właśnie z trasy koncertowej w USA, występ w Nowej Soli był ich pierwszym show w kraju po tym doświadczeniu. Słowo show zresztą nie jest tu przypadkowe, słynący z megaekspresji muzycy tym razem nieomal nie wysadzili w kosmos lokalu. Bartek Szopiński i Michał Cholewiński szaleli na fortepianach, towarzyszący im perkusista Szymon Szopiński zadziwił wszystkich drugą niezapomnianą solówką festiwalu na... harmonijce ustnej. W widowiskowe, ekwilibrystyczne wyczyny instrumentalistów zespołu wtrącił się również Jacek Jaguś, który zasiadał to za perkusją, to za klawiszami. Muzycy "nakręcili" doskonały klimat przed wspólnym jammowaniem. Improwizacje do bluesowych standardów trwały do drugiej w nocy. Przewinęli się wszyscy in strumentaliści z solówkowych zespołów. Warto wyróżnić 12-letniego nowosolanina Huberta Radoszko, który jak się okazuje, nieźle "wymiata" na gitarze. Rok temu w Radzyniu podczas festiwalu Las Woda i Blues ten utalentowany młodzieniec wystąpił z J.J. Band. Teraz poszalał z niezmordowanym tego wieczoru Jackiem Jagusiem, zagrali między innymi przeplatając się gitarami. Na koniec jammowania wystąpił też Robert Kajdanowicz dośpiewując nieodzowną w wielu spontaniczno-koncertowych sytuacjach klasykę Dżemu "Whisky". Już na drugi dzień na bluesowym forum pojawiły się entuzjastyczne oceny festiwalu. - Warto było się tłuc wiele kilometrów, by przeżywać razem te wspaniałe święto bluesa na ziemi nowosolskiej. Świetne kapele, wspaniała publiczność kameralne miejsce. To szczyt wszystkiego, co prawdziwi blues fani potrafią sobie wymarzyć. Pozdrawiam Nową Sól i nowo poznanych blues wariatów - pisze RomanR. Wojciech Olszewski