W piątek na konferencji prasowej poświęconej skutkom burz wojewoda lubuski Helena Hatka poinformowała, że niedzielna nawałnica zerwała dachy na pięciu, a uszkodziła na 46 budynkach mieszkalnych i gospodarskich. Straż pożarna interweniowała ponad 200 razy, z czego 88 w powiecie gorzowskim. Przewracane przez wiatr drzewa uszkodziły ponad 40 linii energetycznych, napięcia pozbawionych zostało 413 stacji transformatorowych. Te uszkodzenia spowodowały, że od prądu zostali odcięci mieszkańcy 124 miejscowości w powiatach: gorzowskim, słubickim, sulęcińskim i strzelecko-drezdeneckim. - Zbliżamy się do finiszu, jeśli chodzi o odzyskiwanie energii w miejscowościach, które były jej pozbawione - powiedziała Hatka. Wojewoda podała, że szacowanie strat wyrządzonych przez nawałnice zajmie jeszcze trochę czasu. Dodała przy tym, że najwyższe będą w powiecie gorzowskim. Jedną z gmin z tego powiatu, która najbardziej ucierpiała jest Witnica. Jak powiedział burmistrz tego miasta Andrzej Zabłocki, dla mieszkańców dotkniętych przez żywioł, przede wszystkim ze wsi Białcz i Białczyk, ośrodek pomocy społecznej przeznaczył ok. 200 tys. zł pomocy. - Trwają prace gminy związane ze skutkami tego huraganu. Mamy do czynienia z liczbą ponad 500 drzew, które trzeba wyciąć, pociąć, przewieźć i zagospodarować. Przy tym wszystkim pracuje obecnie 22 pilarzy, 20 ludzi z prac interwencyjnych, pracownicy urzędu i strażacy ochotnicy - powiedział burmistrz Witnicy. Na likwidację skutków nawałnicy wojewoda zabezpieczyła do tej pory 50 tys. zł, pieniądze mają być wydane m.in. na zakup pilarek spalinowych, potrzebnych do usuwania powalanych drzew, paliwa do nich oraz foli potrzebnej do zabezpieczenia uszkodzonych dachów. Obecnie wszystkie drogi są już przejezdne, jednak trzeba usunąć ogromne ilości drewna zalegającego na ich poboczach. Hatka zapowiedziała, że będzie zabiegała w MSWiA o dodatkowe pieniądze na usuwanie skutków anomalii pogodowych dla lubuskich gmin. W sześciu lubuskich nadleśnictwach huraganowy wiatr spowodował poważne straty w drzewostanie. Z szacunków leśników wynika, że masa drewna powalonego to ponad 130 tys. metrów sześciennych. Dla porównania, średniej wielkości nadleśnictwo w ciągu roku pozyskuje z lasu ok. 80-100 tys. metrów sześciennych drewna, a z jednego ha lasu można uzyskać 250-300 metrów sześciennych tego surowca. Jak powiedział z-ca nadleśniczego Nadleśnictwa Bogdaniec Artur Tutka, oczyszczanie leśnych dróg, usuwanie tzw. wywrotów i złomów może zająć kilka miesięcy. Zaapelował także do grzybiarzy, by omijali lasy, w których wichura powaliła i połamała wiele drzew, gdyż cały czas jest w nich niebezpiecznie.