Ordynator Oddziału Dziecięcego szpitala na Wyspie w Żarach Rafał Kołsut powiedział w sobotę, że w minioną niedzielę do oddziału trafiło martwe dziecko. Zostało przyniesione przez matkę. - Chłopiec miał mózgowe porażenie dziecięce. Takie dzieci rozwijają się istotnie wolniej, gorzej niż ich zdrowi rówieśnicy, jednak stan w jakim 6-latek trafił do nas pozwala podejrzewać, że przyczyną jego śmierci mogła być nie tylko choroba podstawowa. Stąd nasza decyzja o niezwłocznym powiadomieniu Prokuratury Rejonowej w Żarach - powiedział Kołsut. Dodał, że wcześniej chłopczyk nie był pacjentem szpitala na Wyspie w Żarach. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Grzegorz Szklarz poinformował, że śledztwo zostało wszczęte 17 lutego i prowadzone jest pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci chłopca. Czekają na opinię biegłego - Zabezpieczono całą dokumentację medyczną dotyczącą leczenia małoletniego oraz dokumentację z innych instytucji. Przeprowadzono już sekcję zwłok, w trakcie której zabezpieczono wycinki organów do badań histopatologicznych, które mają na celu ustalenie bezpośredniej przyczyny śmierci chłopca - powiedział Szklarz. Na tym etapie śledztwa prokuratura nie potwierdza wygłodzenia jako przyczyny zgonu dziecka. Śledczy czekają na opinię biegłego i wyniki badań histopatologicznych. - Rodzina chłopca korzystała z pomocy społecznej, była pod opieką pracowników socjalnych i lekarza. 6-latek chodził do przedszkola, a w grudniu ubiegłego roku ważył około 9 kg - powiedział Szklarz. Doszło do zaniedbań ze strony instytucji? Dodał, że w ramach śledztwa prokuratura zamierza sprawdzić, czy w tym przypadku nie doszło do zaniedbań ze strony instytucji opieki społecznej i rodziców. Stacja TVN24 podała, że niepokojące symptomy pojawiły się już wcześniej. W sprawie chłopca interweniowała w MOPS-ie już w 2012 roku między innymi dyrektorka przedszkola w Lubsku. Wysłano tam kuratora, ale nie podjęto żadnych kroków. Nie zareagowano też na uwagi pielęgniarki środowiskowej, która wskazywała na to, że chłopiec jest niedożywiony i odwodniony. Jak podaje stacja TVN24, istnieje obawa, że Oskar utrzymywał rodzinę, która co miesiąc dostawała na niego zasiłek od państwa.