Co jakiś czas przypomina sobie szczegóły wypadku. W pamięci utkwiło mu tylko wejście na szczyt, a ostatnią myślą podczas schodzenia w dół było jak najszybsze dotarcie do wyciągu. - Byłem zmarznięty, nie mogłem myśleć o niczym innym - opowiada. - A potem obudziłem się w szpitalu. Wokół krzątali się lekarze, pielęgniarki. Słyszałem ich jak przez mgłę. Powiedziano mi, co się stało, ale do mnie to nie docierało. Dopiero po kilku dniach, gdy przestały działać leki przeciwbólowe, zdałem sobie sprawę, ile miałem szczęścia. Otarłem się o śmierć, dostałem drugą szansę. Zdrowiał w zawrotnym tempie Pierwsze dni pobytu w jeleniogórskim szpitalu były dla Krzyśka jak wycięte z życiorysu. Codziennie byli przy nim koledzy z grupy i rodzice. - Bywało, że jednego dnia rozmawiał z matką i siostrą, a następnego już nie pamiętał tej rozmowy - opowiada Stanisław Marcinkiewicz, ojciec chłopaka. - Po telefonie w dniu wypadku, bałem się, że ma połamany kręgosłup i mnóstwo innych obrażeń, a on nawet paluszka sobie nie złamał. Już w szpitalu ordynator ostrzegał rodziców Krzysztofa, że zacznie kojarzyć bliskich dopiero po dwóch tygodniach. A on zdrowiał w zaskakującym tempie. Rany na głowie znikały z dnia na dzień, wyglądał coraz lepiej. Lekarze twierdzą, że ogromny wpływ na szybkość leczenia miała obecność rodziny i kolegów. Marzył o domu 21 marca przed świętami wypisano go do domu z zaleceniem wizyt kontrolnych w żarskim szpitalu i konsultacji z neurologiem i okulistą. Podbiegnięte krwią oko wciąż daje o sobie znać. Poza tym Krzysztof czuje się dobrze. Dopisuje mu humor. Jego leczenie wsparł żarski Kaufland, w którym na co dzień pracuje. Pomoc obiecali także inni. - Jeśli zajdzie potrzeba operacji oka, Krzysztof może też liczyć na pomoc klubu - zapewnia Zbigniew Maziarz, trener Mirostowiczanki. - Marzyłem tylko, by jak najszybciej wrócić do domu. Raz na zawsze wyleczyłem się z górskich wędrówek - żartuje. - Teraz będę wypoczywał wyłącznie nad morzem. Choć koledzy ostrzegają, bym i tam uważał na wydmy. No i w lotach jestem lepszy o Małysza. Lucyna Makowska