Cmentarzysko może zajmować powierzchnię nawet kilku hektarów. W czasie tegorocznych badań odnaleziono trzy kompletne miejsca pochówku i jedno niekompletne. "Co teraz możemy powiedzieć? Możemy powiedzieć, że miejsce jest bardzo interesujące archeologicznie. Dowiedzieliśmy się sporo rzeczy na temat osadnictwa w pradziejach na tym terenie. Dzisiaj możemy już domniemywać, że ludzie osiedlali się tutaj już w epoce kamienia, czyli bardzo, bardzo dawno temu. To dogodna dla osadnictwa lokalizacja. Najstarsze ślady osadnictwa związane są ze schyłkowego paleolitu, czyli około 11 tysięcy lat temu. Później ludność osiedliła się tu w czasach kultury łużyckiej, czyli około 3 tysięcy lat temu i najbardziej reprezentatywne ślady osadnictwa związane są z cmentarzyskiem, które jest datowane na drugą połowę pierwszego wieku naszej ery i funkcjonowało koło 200 lat" - mówi archeolog z Muzeum Twierdzy Kostrzyn nad Odrą, Krzysztof Socha. W datowaniu pomagają odnalezione w czasie prac archeologicznych fragmenty ceramiki. Oprócz pochówków typowo męskich, które są wyposażone w różnego rodzaju elementy związane z uzbrojeniem, czy to imacze, czy rytualnie pogięty miecz, archeolodzy trafili na znaleziska, które świadczą o pochówku kobiet i dzieci. To ówczesne fibule z brązu, okucia pasa czy ozdoby szkatułek. "Mamy około 30 zapinek, 6 umb, czyli elementów okucia środka tarczy wojowników, mamy 4 groty i jeden miecz oraz 3 imacze" - mówi Socha "Spodziewamy się także w pobliżu osady. W tym roku niestety nie było czasu, żeby pójść dalej jej szukać. Mieliśmy także dzierżawę tylko na teren, na którym się znajdujemy. W przyszłym roku, jeżeli znajdą się fundusze, chcemy rozszerzyć teren prac" - mówi Dariusz de Lorm ze Stowarzyszenia Tempelburg. Prace w terenie zakończono. Teraz przed archeologami żmudna praca związana z archiwizacją znaleziska i przygotowaniem dokumentacji. Artefakty zostaną opisane i jeżeli znajdą się fundusze, poddane konserwacji. Archeolodzy i poszukiwacze zapowiadają, że wrócą na miejsca znaleziska. Trwa poszukiwanie funduszy na ten cel. W akcji pomagają wolontariusze, ale pieniądze są potrzebne między innymi na konserwację, dzierżawę terenu czy noclegi dla osób pracujących w terenie. "Miejsce, w którym się znajdujemy jest swojego rodzaju fenomenem, bo do tej pory nie były znajdowane w okolicy tego typu cmentarzyska. To jest pierwsze cmentarzysko badane po wojnie przez polskich archeologów" - mówi Socha. Bartek Paulus