Mówiąc o tych, co posiwieli, A. Kowalski miał na myśli mężczyzn, którzy pojawili się na scenie Nowosolskiego Domu Kultury. - Kobiety wyglądają tak samo dobrze, jak przed laty - podkreślał. Tematem tego muzycznego widowiska, które oglądnęła sala wypełniona po brzegi, były piosenki z lat 60. i 70. Wykonali je znani przed laty nowosolscy muzycy. Niektórzy z nich, jak choćby saksofonista Ryszard Komarnicki, grają za granicą, inni, jak Jerzy Bechyne, w Polsce. Wielu z nich jednak od muzyki już dawno odeszło. - To trzeba docenić najbardziej, że ci, którzy długo nie grali, mieli odwagę ponownie wejść na scenę i zagrać fajny koncert - mówi Przemek Pulka, na co dzień trener zapasów i koneser dobrej muzyki. Zanim zabrzmiał utwór finałowy " Przemija uroda w nas" zaprezentowało się kilkunastu artystów, którzy zaśpiewali między innymi takie utwory jak "Zakochani są wśród nas", Zielone wzgórza nad Soliną", "Nikt na świeci nie wie, że się kocham w Ewie" i "Moje serce to jest muzyk improwizujący". Zespołem, który w całości pojawił się w tym samym składzie, co przed laty, były "Kameleony", czyli Jerzy Dzieżgwa, S. Kowalski, Edward Gurban i Roman Paszkiewicz. Ta czwórka, na którą publiczność zareagowała szczególnie gorąco, zagrała wiązankę Czerwonych Gitar, między innymi "Ładne oczy", "Nie zadzieraj nosa" i" "Historię pewnej znajomości". - Brzmienia tamtych lat są ciągle w nas. I myślę, że dziś to było słychać - podsumowuje koncert S. Kowalski. Autor: Mariusz Pojnar