Anita Żelechowska, mama dziewczynki, przyznaje, że słowa lekarza: "pani wie, że takie dzieci długo nie żyją", brzmiały dla niej jak wyrok. Jednak nawet przez moment nie pomyślała, aby się poddać. Dziewczynka wymaga całodobowej opieki, a jej mama nawet przez chwilę nie spuszcza wzroku z córeczki. Musi czuwać nawet wtedy, gdy dziewczynka śpi. - Zdarza się, że we śnie maluszkowi pękają kości. Wystarczy, że przeciągnie się w łóżeczku - mówi pani Anita. - Niedawno złamała obie nóżki. Oprócz tego nie wiadomo, czy w ogóle kiedyś będzie mogła siedzieć - dodaje ze łzami w oczach. Nóżki puchną, kości wapnieją Szprotawscy lekarze niewiele mogą zrobić dla Ewuni. - Neurolog podał leki na padaczkę i tu jego rola się skończyła. A chirurg... noga w gips i tyle - żali się A. Żelechowska. Ze względu na słabe kości, dziewczynce jednak nie powinno zakładać się gipsu. - Zaraz puchną jej nóżki, a kości wapnieją - dodaje mama Ewuni. Teraz Ewa ma uszytą miękką poduszkę. To taki wałek, by nóżki przez cały czas znajdowały się w powietrzu. Trzeba czekać Pani Anita raz skorzystała z leczenia w Nowej Soli. Dziewczynkę rehabilitowano bolesną, ale ponoć skuteczną w jej przypadku metodą Vojty. Następne rehabilitacje przepadły, bo dziewczynka znowu doznała urazu. Kolejne wyznaczono dopiero na lipiec tego roku. Mama Ewuni zamierza oddać córkę na obserwację i badania lekarzom oddziału ortopedyczno-urazowego do Świebodzina. Ale i tam na najbliższy termin trzeba czekać pół roku. - Może byłyby lepsze perspektywy na leczenie córeczki, ale co ja zrobię bez pieniędzy? - zastanawia się pani Anita. Rodzina państwa Żelechowskich boryka się z ciężką sytuacją materialną. Ewunia ma siedmioro rodzeństwa. Z tego m.in. powodu rodzinie Żelechowskich żyje się ciężko. Pani Anita opiekuje się dziećmi, jej mąż pracuje dorywczo. - Przyjmę każdą pomoc - deklaruje A. Żelechowska. Edyta Jakubowska