Kilka tygodni temu na biurko burmistrza trafiło pismo z poznańskiego "Biura projektów komunikacyjnych", które w imieniu PKP prosiło o pozytywne zaopiniowane... likwidacji czterech przejazdów niestrzeżonych: na drogach Tarnów Bycki - Bycz, Drogomil - Bodzów oraz dwóch w Bytomiu: na przedłużeniu Szerokiej i koło dawnego wysypiska śmieci. Pozostałe cztery przejazdy, strzeżone, też miałyby zniknąć, z tym, że w ich miejscu miałyby się pojawić wiadukty. Jest też jedno "ale". Kolej oferuje, że mieszkańcy korzystający z przejazdów planowanych do likwidacji, będą mogli przejeżdżać nad torami wiaduktem. W tym celu przewoźnik wybuduje drogi dojazdowe do najbliższego sąsiedniego przejazdu, gdzie ma powstać wiadukt. Dodatkowa trasa do pokonania to kilkadziesiąt, góra kilkaset metrów. - Jeżeli tylko w naszej gminie ktoś planuje budowę czterech wiaduktów, to chyba ja tego nie dożyję... - mówi Jacek Sauter. W pierwszym odruchu burmistrz odpisał, że się na taki wariant nie zgadza. Ale... Potem zaprosił mieszkańców, którzy korzystają z tych przejazdów. - Przyszło kilkanaście osób. Gdy zobaczyli, że powstaną drogi dojazdowe do wiaduktów, to byli za. I już wysłałem pismo, że się na to zgadzamy. Jeśli chcemy jeździć pociągami z prędkością 160 km/h, i nie bać się o bezpieczeństwo podczas pokonywania przejazdów, to musimy się na takie zmiany zgodzić - dodaje burmistrz. Krzysztof Koziołek