Dla Patryka i Remigiusza Stodulskich oraz ich kolegi z klasy Krzysztofa Wojtkowiaka środa 22 października zaczęła się tradycyjnie pobudką do szkoły. Cała trójka uczy się w pierwszej klasie lubięcińskiego gimnazjum. Żadnemu z nich nie przyszło do głowy, że zakończą dzień jako bohaterowie. Lekcje zaczęli o godz. 8.15 od języka polskiego. Chłopcy, jak mówią, "średnio" lubią ten przedmiot. Najbardziej "leży" im wychowanie fizyczne. Przeleciały kolejne lekcje. Ostatnią ósmą była technika. O godz. 15.00, jak zwykle po zajęciach wyszli na drogę posiedzieć trochę na krawężniku przed szkołą. Gdy znaleźli się przy ulicy zobaczyli, jak mężczyzna kierujący białym wv golfem potrąca starszą rowerzystkę. Kobieta upadła mu na maskę a później na asfalt. Sprawdzał uszkodzenia maski - Patrzyliśmy na to z osłupieniem. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Ja byłem zszokowany. Podbiegłem do tej pani. Pomagałem jej wstać. Nie znałem jej. Wiedziałem jednak, że jest z Lubięcina i kojarzyłem, czyją jest babcią. Stałem z nią na chodniku. Wyglądała, jakby nie wiedziała, co się stało. Odprowadziłem jej rower na pobocze - wspomina Remigiusz Stodulski. Kiedy Remek udzielał pomocy rowerzystce jego brat Patryk i kolega Krzysiek obserwowali kierowcę golfa. - Facet po potrąceniu tej pani ominął ją i pojechał - relacjonuje K. Wojtkowiak - Zatrzymał się dopiero przy pobliskim sklepie. Widziałem jak zerka w lusterko. Kiedy zobaczył, że rowerzystka się podnosi nacisnął gaz i uciekł. - Gdy stał pod tym sklepem spisaliśmy numery rejestracyjne. Krzysiek mi dyktował, a ja szybko notowałem je na okładce zeszytu. Mieliśmy na to mało czasu. Kierowca przecież zaraz odjechał i skręcił w drogę na Buczków - mówi Patryk Stodulski. Krzysiek wtrąca, że wprawdzie kierowca odjechał, ale po jakimś czasie ponownie się zatrzymał. Daleko pod lasem, gdzie ludzie go już nie mogli rozpoznać, wysiadł i oglądał auto. - Chyba sprawdzał, czy mu się maska nie uszkodziła - stwierdza K. Wojtkowiak. Serce waliło jak młotem Powoli w miejscu potrącenia zaczęli zbierać się ludzie. Zatrzymał się biały bus, z którego wysiadło trzech mężczyzn. To oni zadzwonili na policję i po karetkę pogotowia. Najpierw przyjechał radiowóz. Po chwili karetka. - Pani od fizyki, która akurat nadeszła, zapytała czy ktoś zapisał numery rejestracyjne samochodu. Podnieśliśmy ręce. Wzięła od nas zeszyt i dała policjantowi - opowiada Patryk. Cała trójka do dzisiaj pamięta tę rejestrację. - Zapytany w nocy bym odpowiedział - przyznaje Krzysiek - Dla nas to był duży stres. Serce mi waliło jak młotem. Nie zastanawialiśmy się nad tym, co mamy robić. Nie naradzaliśmy się. Zrobiliśmy to, co uważaliśmy w danej chwili za słuszne. Z synów bardzo dumne są ich mamy: Helena Wojtkowiak i Justyna Stodulska. - Wracałam z cmentarza, gdy Krzysiu podbiegł do mnie na ulicy i opowiadał na gorąco, co się stało. Trudno mi było uwierzyć, ze ktoś potrącił starszą kobietę i odjechał. Wiem, że jechała akurat do kościoła na koronkę - oznajmia H. Wojtkowiak. Z kolei J. Stodulska przyznaje, że synowie mieli problem z jedzeniem. Obaj byli podekscytowani. - W pierwszej kolejności opowiedzieli o wszystkim tacie. To było dla nich ogromne przeżycie - mówi J. Stodulska. Wyjątkowi uczniowie Refleks i zimną krew gimnazjalistów podziwiają też ich nauczyciele i dyrektor szkoły Andrzej Ziarek. - Mamy wyjątkowych uczniów i takiego prawego zachowania można się po nich spodziewać - zaznacza z dumą A. Ziarek - Staramy się ich uczulać na problemy innych. Nieważne bowiem, czy ktoś jest magistrem, czy mechanikiem. Ważne, żeby był dobrym człowiekiem. Wychowawczyni trójki bohaterów Ewa Drozdowska przyznaje, że o bezpieczeństwie na drodze rozmawia się z uczniami na pierwszych lekcjach wychowawczych. - Przytaczamy różne sytuacje. Mówimy, jak należy się zachowywać - oświadcza E. Drozdowska. O tym, że Remek, Patryk i Krzysiek wykazali się wspaniałą postawą obywatelską jest przekonana st. asp. Teresa Janusz rzecznik prasowy nowosolskiej policji. - To wspaniałe chłopaki. Dzięki nim mogliśmy szybko złapać sprawcę potrącenia. Tylko oni wpadli na to, że trzeba zapisać numer rejestracyjny. Ci gimnazjaliści są przykładem dla wielu dorosłych - uważa T. Janusz. Według niej chłopaki zasługują na medal. A oni sami czy czują się bohaterami? - Nie, skąd. Nie zrobiliśmy nic nadzwyczajnego - odpowiada za całą trójkę Remek. Od razu podkreśla, że teraz wiedzą, co należy robić i czego robić nie wolno. - Gdybyśmy w dorosłym życiu kogoś potrącili samochodem to rozumiemy, jak należy się zachować. Trzeba wysiąść i pomóc. Nie wolno uciekać. Zawsze też należy pomagać poszkodowanym - podkreśla Patryk.