Kiedy tydzień temu pisaliśmy o rewolucyjnych zmianach kadrowych w Arce, z zespołu na wylocie było pięciu zawodników: Miszczuk, Smolin, Kamiński, Rośmiarek i Dewo oraz trener Pawlak. Szybko jednak okazało się, że umowa Miszczuka nie dopuszcza do takiej sytuacji, by odszedł z zespołu. Z zespołu miało zatem zniknąć czterech piłkarzy i trener. Pod koniec tygodnia jednak okazało się, że banicję uchylono Smolinowi, który na powrót znalazł się w składzie Arki. W międzyczasie do Czarnych Żagań wypożyczono Krzysztofa Wierzbickiego. Do Strzelec Krajeńskich Smolin i Miszczuk pojechali. Pierwszy zagrał 5 minut w końcówce meczu, Miszczuka zastąpił w bramce Sala, a poczynaniom zespołu przyglądał się z trybun... trener Krzysztof Pawlak. Całość tej sytuacji jest ciekawa, kto tutaj w co gra nie jestem w stanie dociec. Zmiany Prócz Adriana Sali na bramce Arki, w pierwszym składzie wyszedł 18-letni junior Paweł Błaszczak. W drugiej połowie Piotra Dyktę zmienił kolejny junior Patryk Dubec. W miejsce Kałużnego w drugiej połowie pokazał się Łukasz Stachów, cały mecz rozegrał Kamil Kaczmar. Trener Mariusz Karpiński nieco zmienił ustawienie zespołu, Błaszczak zagrał w środku pola, do napadu przesunięty został Kałużny, a do pomocy Walter. Zespół sprawiał chwilami dobre wrażenie, był dynamiczny, potrafił przeprowadzać skuteczne akcje, na ile jednak była to zasługa zmian, a na ile sportowego poziomu rywala można by grubo polemizować. "Kawał meczu" Kiedyś usłyszałem piękną anegdotę. Przed meczem, który miały rozegrać dwie bardzo słabe drużyny z ogona ligi, w szatni jednej z ekip padło owo piękne, podszyte futerkiem sarkazmu zdanie - "no to szykuje się nam kawał meczu". I to zdanie dosyć dobrze nadaje się do określenia poziomu sobotniego meczu w Strzelcach. Zespoły nie porywały grą, sporo było niedokładności, dużo kotłowało się w środku pola, a kiedy piłka opuszczała tę część boiska, z rzadka zdarzały się jakieś sensowne efekty. Trzeba jednak oddać Arce, że na tle rywala prezentowała się lepiej. Zdarzały się nowosolanom kiksy, nieprzemyślane do końca zagrania, ale z gry nasz zespół miał więcej. I gdyby nasi piłkarze potrafili być bardziej skuteczni, bez problemu powinni wygrać co najmniej dwiema lub trzema bramkami. Tylko punkt Bramkę po indywidualnej akcji zdobył w 86. minucie Dubec. Ostatni gwizdek już gdzieś tlił się w sędziowskich płucach, kiedy na jedną szalę położyli wszystko gospodarze. Przy rzucie wolnym z naszej połowy wszyscy piłkarze Łucznika wraz z bramkarzem ruszyli w nasze pole karne. Tę wrzutkę udało się przeciąć, ale nie udało się jej wybić w bezpieczne miejsce lub przejąć. Piłka trafiła na prawą stronę boiska, rywal oszukał Wesołowskiego, dośrodkował. Na środku pola karnego o wysoką piłkę z bramkarzem gospodarzy walczyli nasi obrońcy, podanie spadło na długi słupek a niepilnowany Bobrowski strzelił po ziemi do siatki doprowadzając do remisu. Sędzia tylko wznowił mecz i po chwili go zakończył. Pozytywy? Drugi fajny mecz Kaczmara, to piłkarz, który chętnie bierze na siebie ciężar gry. Po raz kolejny dobrze pokazał się Stachów, choć na razie trochę za mało go na boisku widać. Idealne wejście w skład Dubca, z walką na całym boisku, z bramką w debiucie. Szkoda natomiast tych akcji, po których powinny paść bramki a nie padły. Niemniej, coś się odkręciło, jest punkt, choć to tylko Łucznik, ale może zespół się przełamie. Oby tak było w sobotę, w meczu - tym razem już na pewno - w Krośnie Odrzańskim. Łucznik Strzelce Krajeńskie - Arka Nowa Sól 1:1 (0:0) Bramki: Bobrowski 90' - Dubec 86' Arka: Sala, Ilnicki, Szeląg (85' Smolin), Rozynek, Pojnar, Druciak, Kaczmar, Walter, Dykta (46' Dubec), Błaszczak (85' Wesołowski), Kałużny (68' Stachów) Gorące krzesła - ciąg dalszy