Nie przeszła 50 groszowa dopłata, bo przepis zakwestionował wojewoda lubelski. Teraz pojawił się nowy pomysł - karnet, czyli trzeba kupić jednorazowo minimum pięć biletów. - Jeśli trzeba będzie kupić aż tyle biletów naraz, to ktoś może się zniechęci. Skoro potrzebuje tylko jeden, kupi go w kiosku - bez owijania w bawełnę tłumaczy Justyna Góźdź z ZTM. - Koniecznie musimy coś zrobić, ponieważ pasażerowie skarżą się, że zamiast jechać, kierowca stoi i sprzedaje bilety. Na jednej linii opóźnienia z tego powodu sięgają nawet kilkunastu minut - dodaje. Niejednokrotnie pasażerowie nadużywają możliwość kupienia biletu w autobusie - czekają na przystanku obok którego jest kiosk, ale po bilet idą do kierowcy. Sprzedawania biletów dość mają sami kierowcy, bo się spóźniają, a skoro się spóźniają, nie mają przerwy między kursami i koło się zamyka. Często zdarza się, że pasażerowie nie mają odliczonych kwot, płacą wręcz grosikami. - Chcemy szybko ruszyć z przystanku i często mylimy się na swoją niekorzyść - mówi jeden z kierowców. ZTM tłumaczy, że bilety i tak można kupić na każdym kroku, a kierowca jest od kierowania autobusem, a nie od sprzedaży. Problem rozwiązałyby automaty w autobusach, ale to nierealne - przynajmniej na razie. Być może pierwsze takie urządzenia pojawią się w autobusach za rok, ale tylko w tych nowych, które dopiero zakupi przewoźnik. Montaż urządzeń we wszystkich autobusach przed 2014 rokiem nie jest możliwy. Powód? Koszty. Jeden automat kosztuje ok. 30 tysięcy złotych. Trzeba by w nie wyposażyć 200 autobusów i trolejbusów. To zbyt potężna kwota - dodaje Justyna Góźdź. Krzysztof Kot ZOBACZ TAKŻE: SKANDALICZNE ZACHOWANIE KONTROLERÓW