Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska poinformowała w środę, że prokuratura zleciła Państwowej Inspekcji Pracy przeprowadzenie kontroli w zakresie przestrzegania przepisów BHP przez firmę, która przeprowadzała remont budynku. - Za wcześnie jeszcze mówić o tym, jakie zarzuty i komu mogą być postawione - zaznaczyła Syk-Jankowska. Dodała, że wstępna przyczyna pożaru została wskazana po oględzinach miejsca przez biegłego z zakresu pożarnictwa; do ostatecznego określenia, co spowodowało pożar, potrzebne będą dalsze ekspertyzy. Pożar wybuchł w poniedziałek przed południem, na dachu parterowego budynku kliniki, w którym prowadzony był remont. Nikomu nic się nie stało - 34 pacjentów oraz 30 pracowników kliniki ewakuowano. W akcji gaśniczej, która trwała dziewięć godzin, brało udział 95 strażaków - ratowników - powiedział rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Lublinie Wojciech Miciuła. Klinika znajduje się w centrum Lublina, na rogu ulic 3 Maja i Radziwiłłowskiej. Obie ulice na czas akcji gaszenia pożaru zostały wyłączone z ruchu, co utrudniało jazdę po mieście. Pożar spowodował też duże zadymienie. Akcję gaśniczą komplikował utrudniony dostęp do źródła ognia - teren kliniki jest ogrodzony i dosyć wąski. Pracę utrudniał też panujący tego dnia w Lublinie upał. Ośmiu strażaków z objawami przegrzania organizmu lub zatrucia gazami pożarowymi trafiło do szpitala. Jak zaznaczył Miciuła, siedmiu z nich jeszcze tego samego dnia wróciło na służbę, jeden jest na zwolnieniu lekarskim. Według ustaleń strażaków, ogień pojawił się pod stropem, a dach budynku pokryty byłą papą. Remontujący budynek robotnicy używali palników gazowych do układania termozgrzewalnej papy. Strażacy najpierw robili otwory w dachu, aby zlokalizować źródło ognia, ale dach się zawalił. Spłonęła duża część remontowanego budynku. Jak powiedział Miciuła, wstępnie straty oszacowano na 8 mln zł. Strażakom udało się nie dopuścić do przeniesienia się ognia na główny budynek kliniki.