40 lat Zanussiego w kinie - W tym roku mija czterdzieści lat od wyreżyserowania pana pierwszego filmu "Struktura kryształu". Czy po latach zrobiłby pan go inaczej? - Ciągle są jakieś rocznice. W tym roku mam także siedemdziesiąte urodziny, z czego czterdzieści lat mojej pracy zawodowej. Rzecz musi zostać taka jaką była. Film robiłem w innych warunkach, dla innej publiczności. Wydaje mi się jednak, że film "ocalał". Wiele szczegółów wskazuje na to, że on powstał w innych czasach, w innym ustroju. Film opowiada o takim wyborze, który aktualny jest również dzisiaj. Ludzie ciągle zastanawiają się, na ile można pójść na kompromis ze światem by uzyskać sukces - bo nie ma sukcesu bez kompromisu - a na ile warto wypisać się z tego wyścigu. W tamtych latach to znaczyło coś zupełnie innego niż dzisiaj. Ja znam wielu młodych ludzi, którzy chcą się z tego wypisać, odejść na bok, żyć uczciwie, spokojnie. Mają marzenie, nie zapisać się w tym "wyścigu szczurów". To się nie zestarzało w tej warstwie. - Jako reżyser i człowiek jest pan trochę zawieszony między Niebem a ziemią. Jak to jest z "dotykaniem duchowości"? - Trzeba spojrzeć na moje lata. Bardzo się nad tym zastanawiam, co mi jeszcze zostało i jaki był sens tego, co jest już za mną i jaki jest sens tego, co jest przede mną. Od tego pytania się nie ucieknie. W młodości można jeszcze uciec, potem już nie. - Czy rzeczywiście mówi się o zmierzchu kina? - Ale nie ma zmierzchu sztuki audiowizualnej. Ludzie nawet na telefonach komórkowych będą oglądać obrazki bardziej, niż będą czytać książki. Nie ma mowy, żeby kino znikło, może to być inna forma. Może będzie kino trójwymiarowe, może będzie kino zawieszone w powietrzu. Ludzie ciągle będą chcieli oglądać życie innych ludzi, odtworzone przez aktorów. To ma przyszłość. Zanussi i Doda - Dlaczego zaangażowałem Dodę? Gdy ktoś zobaczy mój film, to będzie wiedział o co mi chodzi. Doda jest przedstawicielką szalenie popularnej, czyli niskiej kultury. Moja opowieść jest o tym, że człowiek, nawet najniżej uprawiający swoją sztukę, ma przed sobą otwartą drogę do wyżyn. To kto miał to przedstawić, jak nie ktoś, kto jest wiarygodnym przedstawicielem sztuki popularnej? Doda potrafiła zaśpiewać arię z najwyższej półki repertuaru operowego - "Normę" Belliniego, arię, którą śpiewała Maria Callas. Żeby powiedzieć, że taka droga jest możliwa, musiałem mieć taką osobę. Mało mieszkam w Polsce, nie zdawałem sobie sprawy, że ludzie zareagują na to z takim zamętem. Czy ktoś przypuszczał, że ja angażuję ją po to, by przypodobać się tej publiczności, którą ona przyciąga? Głupstwo! Ja nie robię filmu z cytatami Derridy i najbardziej kontrowersyjnych współczesnych filozofów i nie kieruję tego do małolatów. To nie dla nich był ten film. Obecność Dody nie ma nic wspólnego z tym, że ja to zrobiłem dla pieniędzy. Ona żadnych pieniędzy do tego filmu nie wniosła, nie miała wnieść, nie po to ona tam była. Za granicą jest to o wiele prostsze, gdzie nikt nie wie, kim jest Doda. Natomiast mówią: ta piosenkareczka, która śpiewa popularne utwory, potem coś z "wysokiej kultury" daje przekaz o czym pan opowiada. Pan opowiada o możliwości przemiany w takiej bajkowej postaci. Prywatnie wypowiadam się z sympatią o pani Dorocie, bo niezależnie od swojego obrazu medialnego, który jest tak wykreowany, jak sama sobie tego życzyła, ona jest zawodowcem. Można z nią normalnie rozmawiać. Była u mnie w domu na obiedzie. To nie jest czupiradło z innego świata, to jest człowiek ze swoim ludzkim wymiarem. Ponieważ rynek lubi skandalistów, lubi przesadę, więc wykreowano ja na kogoś, kim ona jest na użytek publiczny. Ona prywatnie taka nie jest. Ma ogromny potencjał żeby zajść daleko. Nie mówię, że zajdzie. Jest ogromnie pracowita, muzykalna i sprawna ruchowo. Może zajść bardzo daleko w międzynarodowym wymiarze. Do tego bardzo ładna. To jej sprawa, czy pokieruje swoją karierą i czy jej się uda. Czy mając taki sukces lokalny będzie chciała sięgnąć po inny sukces, zaczynając od zera. To jest bardzo trudny proces. Znam wielu aktorów, którzy tego próbowali bez sukcesu. Pamiętam jak straszny obraz publiczny wykreował sobie Pogański w czasie, kiedy miał skandale z dziewczynami. Znałem go bliżej i wiedziałem, że to człowiek bardzo poważny, bardzo tragiczny, bardzo cierpiący. Ale on tej twarzy nie chciał publicznie pokazać - to jego prawo. Więc ja też znam inną Dodę niż państwo. Ale ona ten obraz publicznie sprzedaje, więc nie mam prawa go przekreślać. To jest jej obraz dla państwa. Dla mnie to jest pani Dorota - obiecująca, utalentowana, strasznie ciężko pracująca piosenkarka. Działa w tych obszarach kultury, do którego ja nie mam żadnego odniesienia. Ja z taką kulturą nie obcuję, ja takiej muzyki nie słucham. Sacrofilm a Festiwal w Terni - W Zamościu macie bardziej młodzieżową publiczność. Terni, gdzie odbywa się Festiwal "Popoli e Religioni", jest miastem głęboko komunistycznym, mimo, że brak tam przychylności władz, zdobywają młodą publiczność, ale mają duże problemy. Tutaj nikt się temu festiwalowi nie sprzeciwia. Goście z Terni, gościłem ich parę dni u siebie w domu, mówili mi, że w Polsce jest większa wolność dla katolików niż u nich. Ich region jest wyjątkowo "spolityzowany" i miejscowe władze robią wszystko, żeby ten festiwal zmarginalizować. Natomiast w Terni jest fenomenalny biskup, który jest napędem na skalę ponadwłoską. To jedna z większych postaci światowego episkopatu. Jego działania przyczyniły się do zakończenia wojny w Ruandzie. Jest liderem w dialogu ekumenicznym katolicko-prawosławnym. Organizował dwukrotnie spotkanie z Papieżem w Asyżu. Jest natchnieniem w dialogu miedzy kulturami, tak jak w Zamościu ksiądz Mokrzycki, który wymyślił festiwal. - Sacrofilm jest niesłychanie nowoczesnym festiwalem. Ludzie odkrywają go i mówią ze zdziwieniem - jak to możliwe, że gdzieś u was, w Polsce, ktoś coś takiego wymyślił. A tak się stało. Możecie być z tego dumni, że to już czternasta edycja. Kino drogowskazem - Filmy po coś są. Ludzie potrzebują wskazówek i drogowskazu. Wszyscy potrzebujemy i zawsze potrzebujemy. Sztuka jest po to, żeby się odbić od fikcyjnej historii i przymierzyć się do realnej historii naszego życia. Widzimy, jak historie opowiedziane zostały przez artystę, coś się zdarzyło i potem myślimy - jak zareagowalibyśmy sami, gdyby nam przydarzyło się coś podobnego. Po to jest sztuka narracyjna, ona szczególnie jest coś wart, dlatego ja o tym opowiadam. Filmy są także na porównanie ludzkich losów. My wszystkiego nie przeżyjemy w naszym jednym życiu, a dzięki filmom, dzięki telewizji, dzięki powieściom i teatrowi znamy o wiele więcej ludzkich historii, niż te, które by nam opowiedzieli nasi sąsiedzi. Przez to jesteśmy bogatsi i więcej wiemy. - Ja mogę zastanawiać się, ile jest duchowości w moich filmach. Wiem, że mnie interesuje ta sfera duchowa człowieka, bardziej niż polityka i sfery społeczne, choć świadomie wiem, że to są sprawy ważne. To co jest takim najstarszym pytaniem w naszej kulturze - pytanie o relacje świata materialnego i duchowego, duszy i ciała - to mnie zawsze szalenie intryguje, tego nie mogę zrozumieć, o tym myślę i o tym opowiadam. To mi się wydaje ciekawe i interesujące, do tego szczerze wracam, to jest temat, który przeżywam. Zanussi o Zamościu - Polubiłem to miasto, mam tu wielu znajomych. To się staje taką miłą rutyną. Rozpoznaję, jak to wszystko zmienia się na korzyść. Cieszę się jak widzę coś nowego. Tak się złożyło, że mam związki z Zamościem. Przez moją żonę posiadam związki z tradycją Zamoyskich - babcia mojej żony pochodziła z rodu Zamoyskich. Jestem blisko z Marcinem Zamoyskim, który jest teraz Prezydentem Zamościa. Tutaj jest serce Polski, tutaj mówią wieki. Bardzo miło się tutaj przyjeżdża, choć Zamość to dla mnie jedno z najbardziej odległych miast Polski. W Szczecinie samolotem jestem po godzinie, do Rzeszowa też dolatuje szybko. Tu nie ma jak dojechać, mam nadzieję, ze państwo wybudujecie lotnisko i będzie można szybko się tu znaleźć, w cudownym, europejskim mieście. Każdy przyjazd do Zamościa cieszy mnie, bo mam wrażenie, że znalazłem tu wiernych widzów. Medal, który otrzymałem od WSZiA bardzo mnie ucieszył. Uczelnia pamięta o mnie, ja pamiętam o tej uczelni. * * * Od początku istnienia Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Zamościu Krzysztof Zanussi związał się z uczelnią, która jest współorganizatorem Międzynarodowych Dni Filmu Religijnego. Wykład prof. Zanussiego, wygłoszony podczas XIV edycji Sacrofilmu pt.: "Czy płci muszą się różnić" przyciągnął setki wielbicieli reżysera. Godzinny wykład zainteresował przede wszystkim studentów uczelni i studentów Uniwersytetu III Wieku. Konkluzja jaka może się nasunąć to: płci muszą się różnić, by świat pozostawał w harmonii, a do wielkich czynów napędza nas miłość jednej do drugiej płci. Natomiast jak podzielimy się rolami życiowymi - zależy już od nas samych. Dobrem ponadczasowym pozostaje przyjaźń, także między płciami, za którą agitował Krzysztof Zanussi. * * * Jak się nic nie zmieni, to w pierwszą niedzielę marca Teatr Telewizji pokaże dwie nowele Zanussiego, które nakręcił z Agatą Buzek i Jerzym Radziłowiczem - "Głosy wewnętrzne". Spory o istotę wiary - to tematy, które sprzedać medialnie jest bardzo trudno - tymi słowami zakończył spotkanie z dziennikarzami Krzysztof Zanussi. autor: Teresa Madej