Zszokowani zamościanie mówią jednak, że w całej sprawie koszty są nieważne i niepoliczalne; bo przecież chodzi o serce. Policja o kradzieży dowiedziała się wczoraj. Syn ostatniego ordynata, Marcin Zamoyski jest zaszokowany: "Po prostu brak słów. Takie społeczeństwo wychowaliśmy, nic nie uszanują". Inna sprawa to brak jakichkolwiek zabezpieczeń w katedrze. Urna z sercem stała w podziemiach na cokole pod szklaną kopułą. Chroniła ją jedynie czworoboczna, nakładana osłona. Nie zainstalowano żadnych alarmów. Złodziej, bądź złodzieje mogli więc bez przeszkód zrealizować swój zamiar.