Nie można było okazalej uczcić Narodowego Święta Niepodległości. Scenę Zamojskiego Domu Kultury zdobił orzeł w koronie i motywy ludowe. Reżyserem spektaklu, czy raczej widowiska na najwyższym poziomie była Jolanta Obst - Kalinowska, założycielka Zespołu Pieśni i Tańca "Zamojszczyzna". W trwającym trzy godziny koncercie wystąpiło ponad dwieście tancerzy. Zaśpiewano kilkadziesiąt przyśpiewek, zatańczono niezliczoną ilość tańców, a tancerze kilkakrotnie zmieniali swoje stroje, dopracowane z pieczołowitością do ostatniego detalu. Ten koncert był ważny dla tancerzy jeszcze z jednego powodu. Trzymajcie za nas kciuki dzisiejszego wieczoru - poprosiła ze sceny prowadząca koncert Agnieszka Polska licznie zgromadzoną publiczność. Nasz występ będzie oceniany przez ekspertów z Międzynarodowej Rady Stowarzyszeń Folklorystycznych, Festiwali i Sztuki Ludowej. Uprzedzając fakty - eksperci byli pod ogromnym wrażeniem, nie tylko zamojska publiczność, zawsze entuzjastycznie przyjmująca występy swoich pupili. Spektakl taneczno - muzyczny rozpoczął polonez w wykonaniu grupy I, eksportowej - "Z pól zamojskich" - serdeczne powitanie i perfekcja w każdym calu. Tak tańczy tylko "Zamojszczyzna". Później tańce z nam najbliższe - zamojskie, lubelskie, biłgorajskie i podkarpackie. Przyśpiewki brzmiały bardzo swojsko i radośnie: "Jakem jechał od Zamościa" - do tego obroty, przytupywania i rozmaite figury. To popisy III grupy. Później "taniec ze stołeczkiem" - wybieranie i przebieranie w partnerkach i partnerach. Tańce nabierały tempa - nasze oczy nie nadążały za wirującymi parami. Do tego efekty specjalne - podnoszenie tancerek przez tancerzy, znowu obroty i przewroty, kapelusze zamiatają scenę. Tańczący ponownie przyśpiewują - tym razem o Jasieńku, co w polu orze. Trzeba przyznać, że polski folklor jest bardzo różnorodny i bogaty. Jak rozpoznać region z którego pochodzi kolejny taniec - oczywiście po stroju i przyśpiewkach. Kolejno podziwiamy tańce rzeszowskie w wykonaniu IV grupy. Białe stroje, kwiaty wpięte we włosy, warkocz z kokardą wiruje w tańcu. I zmiana regionu: "na rynku w Łowiczu kataryniarz stoi, w skrzyneczce losy ma" - śpiewają solistki zespołu, a przygrywa kapela. Na scenie pojawia się grupa II - także eksportowa w strojach łowickich. Widok zapiera dech - a jak tańczą - żywioł na scenie, efektowny taniec, rewelacyjne zakończenie. I trwamy w stanie zachwytu słuchając przyśpiewek ośmiu tancerzy w jasnych spodniach i czerwonych kubrakach, do których dołączają ze śpiewem tancerki. To nie wszystko - teraz oberek i skoczna melodia. Wspaniała prezencja i zejście ze sceny w obrotach i podskokach. To po prostu popisy par. Jeśli ktoś sądzi, że tancerze wyczerpali repertuar to się grubo myli. Oto za chwilę rewelacja wieczoru - tańce żywieckie. Zmiana nastroju, tempa muzyki, przyciemnione światła a na scenie... prawdziwi górale. Bogato haftowane serdaki, spodnie z lampasami, kapelusz i obowiązkowa ciupaga. Na nogach tancerzy wełniane skarpety i kierbce. I śpiew - jak na Połoninie - "Z całej mojej dusy..." - brzmi tęsknota górala. Tego jeszcze nie było - chłopcy zatańczyli po mistrzowsku "taniec z ciupagami" - rzucanie i łapanie na zmianę - bez potknięcia, jakby to robili od maleńkiego. Pojawiają się dziewczęta - każda ma zapleciony warkocz, piękną spódnice w kwiaty, dopasowany, bogato wyszywany serdak i koniecznie fartuszek biały. "Obertka" - ktoś zawołał - "Ładnego i szykownego" i poszli wszyscy w tany. Jakby tego było mało - to jeszcze przewroty i rewelacyjne pompki, zabawa z kapeluszem - hej! Krótka przerwa, chwila na odpoczynek i szybka zmiana kostiumów. Już są z powrotem - piękne wejście w strojach szlacheckich, kontusze leżą znakomicie. Poloneza czas zacząć! Są, są już tancerki i brokatowe stroje i srebrne pantofelki - gracja i szyk. Ciekawe co na taki widok eksperci? Ponownie na scenie młodsze i starsze grupy na zmianę. Ogromne zaangażowanie, pasja i bijąca ze sceny radość. Zmiana strojów, zmiana muzyki i nowe, acz znane przyśpiewki. Kapela także nie odpoczywa ani chwili, gra do "Głębokiej studzienki", do "Nie chcę Cię znać". Na scenie trzydzieści par - to tancerze z V grupy, a właściwie to cała scena par. To podróż "Zamojszczyzny" po całym kraju - są i tańce sądeckie, chwilę później kaszubskie. Jak w kalejdoskopie - ponownie rzeszowskie - z widowni padają słowa "brawo" i owacje za znakomite figury. No i jeszcze "Polkę białaczowską mi graj" - woła tancerz i fruwają w powietrzu surduty. Ani chwili wytchnienia - grupa I i II tańczy kujawiaka z oberkiem. "jazda bez trzymanki". Zachodzi obawa, że zbraknie sceny, że pary "pójdą w widownię" . I ten blask bijący ze sceny - podziwiamy stroje, wprost ekskluzywne. Jeszcze suita o Zamościu i taniec w wykonaniu jednej pary - zjawiskowo - tańczą niczym w balecie. Widowisko się nie kończy. Na scenie pojawiają się krakowiacy w cudnych strojach haftowanych złotem: "Krakowiaka śpiewam, krakowiaka grajcie, bo mnie krakowiak weseli najbardziej" - zmiana tempa muzyki (który to już raz?) i bardzo szybkie wykonanie tańców. A za chwilę pokazowe wykonanie tańców - istny maraton: tańce i przyśpiewki. To ci najlepsi - wiedzą tym, czytam to w ich twarzach, zasługują na najwyższe noty. Muzyka gra nadal - "Lajkonik" - tańczy grupa IV: "Krakowiaczek jeden" i "Gdy muzyka zagra nie trzeba żałować, trzeba potańcować bo nasz krakowiak taniec ukochany". I przyszedł czas na ułanów i mazura ułańskiego w wykonaniu grupy II. Za takim kawalerem "niejedna panienka poleci". Ach ci ułani, "malowane dzieci", do twarzy młodszym i starszym w mundurach z czasów Księstwa Warszawskiego. Dorównują im panienki w sukniach "józefinkach" o pastelowych barwach. Pląsy, subtelne ruchy i elegancja - nie można oderwać oczu. Pora na ukłony i pożegnanie. Na scenie pojawiają się i żegnają tancerze wszystkich grup. Już z pierwszych krzeseł kłaniają się publiczności najmłodsi, z V grupy. Ciągle uśmiechnięci, choć zapewne bardzo zmęczeni. Oj było warto! Oj było pięknie. Publiczność długo oklaskuje tancerzy. Z publicznością żegnają się członkowie kapeli, prowadzonej przez Wojciecha Tybulczuka, mającej ogromy udział w sukcesie koncertu. Padają podziękowania dla przygotowujących koncert: Moniki Hildebrant, Barbary Rabiegi, Tomasz Ziąbkowskiego i Alicji Bojarczuk. Serdeczności należą się Jolancie Obst - Kalinowskiej, kierownik artystycznej i choreografowi zespołu za rewelacyjny poziom ZPiT "Zamojszczyzna". Jak wypadli tancerze ZPiT "Zamojszczyzny" w oczach ekspertów CIOFF? O tym już wkrótce. Tersa Madej