Najlepiej czują się na małych scenach w klubach i pubach, grając jak to się mówi "do kotleta". "Bracia Polaki" (jak sami się tytułują) już od kilku lat dość regularnie koncertują w naszym mieście. "Zaduszkowy" koncert w Klubie 10 był ich już trzecim występem w tym roku i jeśli dobrze liczę dziewiątym w historii występem przed zamojską publicznością. Tego wieczoru frekwencja w "Dziesiątce" dopisała, w końcu mieliśmy kolejny długi weekend, wielu studentów zjechało do domów, a na dworze - pogoda typowo barowa. Zespół był na pewno zdziwiony, bo przed taką rzeszą młodzieży dawno w tym lokalu nie grali. Wcale też nie musieli wiedzieć, iż większość osób przyszła tutaj na... dyskotekę. MR POLLACK rozpoczęli od utworu "Kto pyta" z płyty "Manhattan-One". Rytmiczne kompozycje, średnie tempo i wirtuozerskie popisy Jacka podziałały na przybyłych gości. Widać było podrygiwanie głowami oraz rytmiczne tupanie wśród publiki. Wszystko niestety zza stolików suto zastawionych złocistym płynem. Szczególnie żywiołowe reakcje wywołały takie klasyki rocka jak "Hey Joe" Hendrix'a czy "Smoke on the water" Deep Purple. Przy kawałku "Little wing" z repertuaru Jimi'ego Hendrix'a dało się zauważyć pląsające w objęciach pary - jednak poza jednym małym wyjątkiem nikt nie miał odwagi bawić się pod sceną... Szkoda, bo nie usłyszeliśmy osławionego już "brawa dla tancerzów" - bo w ten sposób Jacek zwykle dziękuje tańczącym pod sceną fanom. Nie mogło oczywiście zabraknąć utworów z płyty "Air On 6 Strings" czyli rockowych wersji największych przebojów muzyki klasycznej. Jako ciekawostkę dodam, iż płyta ta została nagrana w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Największe wrażenie na publiczności zrobiły "Marsz Turecki" W.A.Mozart'a oraz "Lot Trzmiela", którego autorem jest rosyjski kompozytor N.A. Rimski-Korsakow. W tych utworach szczególnie objawia się ogromny talent muzyczny Jacka Polaka. Jego popisy na gitarze wręcz czarowały i hipnotyzowały. Nie bez powodu w 2002 r. amerykańska wytwórnia płytowa "Guitar 9 Records" uznała go za nie odkryty talent gitarowy. Po tradycyjnej przerwie na posiłek, drugą część koncertu zdominowały kawałki z płyty "Manhattan-One" oraz "Lovesick". Usłyszeć można było takie szlagiery jak "Turbo Diesel", "Holy Time", "Czas-Przyjaciel Człowieka" czy "Zły". Znów spora dawka solidnego rockowego grania, mnóstwo karkołomnych a zarazem melodyjnych gitarowych solówek. Drugi set był już niestety ostatnim, choć czasem zdarzały się i cztery. MR POLACK musiał zrobić miejsce dla DJ'a i koncert się niestety zakończył. Potem była już dyskoteka, no cóż... Wszystkich tych, którzy czuli niedosyt po tym koncercie oraz tych, którzy nie mogli być w piątek w "Dziesiątce" zapraszam 30 listopada do Corner Pubu. Tam znów będzie można zobaczyć i usłyszeć zespół MR POLLACK. Atmosfera będzie nieco inna, występ zaś na pewno o wiele dłuższy... Paweł Czop