Sąd Okręgowy w Lublinie skazał w październiku 2008 roku 27-letniego Sławomira Sz. na 25 lat więzienia za zabójstwo kobiety. Nie przypisał mu natomiast przestępstwa zgwałcenia jej, o co oskarżyła Sz. prokuratura. Sąd uznał wówczas, że nie ma na to pewnych i przekonujących dowodów. Prokurator i obrońca oskarżonego odwołali się od wyroku i na rozprawie apelacyjnej we wtorek w sądzie apelacyjnym wnioskowali o uchylenie orzeczenia i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania przez sąd okręgowy. Zdaniem prokuratora sąd okręgowy dowolnie oceniał zgromadzony w tej sprawie materiał i niesłusznie przyjął, że nie ma przekonujących dowodów na zgwałcenie dziewczyny. Ponadto, jak podkreślił prokurator, Sławomir Sz. był oskarżony o czyn z art. 148 par. 2 kodeksu karnego, który w kwietniu został uznany za niekonstytucyjny przez Trybunał Konstytucyjny. Chodzi o przepis mówiący o tym, że kto zabija człowieka ze szczególnym okrucieństwem, a także m.in. w związku ze zgwałceniem, podlega karze 25 lat pozbawienia wolności lub dożywotniego więzienia. TK zakwestionował sposób uchwalenia tego przepisu oraz ograniczenie wymierzenia kary tylko do tych dwóch możliwości. - Przepis ten praktycznie został wyeliminowany z kodeksu karnego, dlatego alternatywą jest uchylenie wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania po to, aby sąd miał okazję raz jeszcze zważyć kwestię zgwałcenia - powiedział prokurator Jerzy Krawczuk. Obrońca oskarżonego Marek Przeciechowski podnosił przed sądem, że wyrok jest niesprawiedliwy, bo zbyt surowy dla oskarżonego. Kwestionował m.in. przyjętą przez sąd okręgowy kwalifikację czynu, iż oskarżony działał w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia dziewczyny. Jak tłumaczył adwokat, Sławomir S. nie przewidywał, że jego działanie może prowadzić do śmierci. Do zabójstwa doszło w sylwestrową noc 2007/2008 w Suchowoli. 18-letnia Monika M. przyszła tam na dyskotekę z koleżankami. W czasie zabawy poznała Sławomira Sz., razem się bawili, a potem już po północy wyszli na zewnątrz. Z zapisów kamer monitoringu wynika, że wsiedli do zaparkowanego przed dyskoteką samochodu, którym Sławomir Sz. przyjechał. Do samochodu dziewczyna wsiadła dobrowolnie. Po godzinie auto odjechało; a kiedy po ok. 15 minutach wróciło, wysiadł z niego już tylko Sławomir Sz. Według ustaleń sądu nie ma wątpliwości, że w tym samochodzie doszło do kontaktu seksualnego między nimi i że zabito w nim Monikę M. Jej ciało zabójca wywiózł i porzucił w lesie w odległości około 2 km od dyskoteki. Znaleziono je rano w Nowy Rok. Kilka dni później zatrzymano sprawcę zabójstwa. Sławomir Sz. zaprzeczył, że zgwałcił dziewczynę. Wyjaśniał przed sądem, że do stosunku doszło dobrowolnie. Potem kobieta przestraszyła się, zaczęła krzyczeć i drapać go, wtedy on chwycił ją za szyję i udusił. Mężczyzna ma żonę i synka.