Sąd Okręgowy uniewinnił mężczyznę, a od tego wyroku odwołała się prokuratura. Na rozprawie apelacyjnej w poniedziałek prokurator wniósł o skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania. Podnosił, że oskarżony przyznał się do winy, a sąd okręgowy dowolnie ocenił dowody zgromadzone w sprawie. Obrońca wnioskował o utrzymanie wydanego przez sąd okręgowy orzeczenia. Przekonywał, że wina oskarżonego nie została dostatecznie udowodniona, a w sprawie jest wiele wątpliwości, które przemawiają na jego korzyść. Do zbrodni, która poruszyła mieszkańców Lublina, doszło w styczniu 2006 r. w mieszkaniu w jednym z wieżowców przy ul. Skrzetuskiego w Lublinie. Zmasakrowane zwłoki 42-letniej Danuty B. oraz jej 26-letniej córki Ewy znalazła rodzina ofiar. Sprawca zadał im po kilkanaście ciosów tępym narzędziem, a Danutę B. ugodził także nożem lub szpikulcem. Zabił też psa. Jak później ustalono, z mieszkania znikły dwie fotografie przedstawiające denatki i klucze do mieszkania. Nie zginęło nic wartościowego, choć mieszkanie było przeszukiwane przez sprawcę bądź sprawców. O zabójstwo oskarżono Sławomira P. Według prokuratury motywem miało być podejrzenie, że Ewa B. nakłania jego żonę do rozwodu, którego nie chciał. Jednak żona Sławomira P. zeznała, że nie wiedział on o tym nakłanianiu. Sad Okręgowy w październiku ub. roku uniewinniając Sławomira P. od zarzucanych mu czynów podnosił, że w śledztwie doszło do szeregu zaniedbań, m.in. nie zbadano wątków, które świadczyć mogłyby o tym, iż zbrodnię popełnił kto inny. Sąd podkreślił, że przyznanie się do winy przez Sławomira P. nie ma żadnej merytorycznej treści - oskarżony nic nie pamiętał, niczego nie wyjaśnił, nie wiedział, dlaczego zabił. Sąd wskazywał przy tym, że oskarżony dwukrotnie, przed zbrodnią i po niej, próbował popełnić samobójstwo. Według prokuratura sąd okręgowy nie potrafił wystarczająco uzasadnić, że przyznanie się do winy przez Sławomira P. jest niewiarygodne. Prokurator Wiesław Greszta podkreślił też, że jeden z sędziów składu orzekającego w tej sprawie złożył zdanie odrębne co do wydanego wyroku. Natomiast w ocenie sądu okręgowego prokuratura nie zgromadziła dowodów na to, iż to właśnie Sławomir P. zabił, a ustalenia sądu wskazują, że nie mógł popełnić tych zbrodni. Te ustalenia przytaczał przed sądem apelacyjnym adwokat oskarżonego Wojciech Wownysz. Przypomniał m.in. że na dywanie w mieszkaniu ofiar pozostał krwawy ślad stopy o rozmiarze 37-39, prawdopodobnie kobiecej, czego w śledztwie nie wyjaśniono. Przedstawił też szczegółowy plan tego, co i o której godzinie robił w dniu zabójstwa Sławomir P., z którego wynika, że nie miał on możliwości aby zabić kobiety i zatrzeć ślady. Jak przypomniał, w czasie, kiedy doszło do zabójstwa, Sławomir P. przebywał u jednego świadków w podlubelskim Ciecierzynie i nie miał własnego samochodu. Sąd Okręgowy wydając wyrok uniewinniający wskazał także na to, że nie znaleziono narzędzi zbrodni, a w mieszkaniu gdzie doszło do zabójstwa nie znaleziono żadnych śladów - np. włosów, odcisków palców, DNA, naskórka, śliny - należących do Sławomira P. Jak podkreślił na rozprawie apelacyjnej adwokat oskarżonego, w tej sprawie "nie można się kierować tylko poczuciem, że zginęły dwie osoby i ktoś musi być winny i skazany. "Możemy doprowadzić wtedy do kolejnej tragedii, skazania osoby niewinnej" - powiedział Wownysz.