Powraca temat rakiety, która w listopadzie ubiegłego roku uderzyła w Przewodów, wieś nieopodal granicy z Ukrainą. W wyjaśnianiu sprawy nie było postępu, teraz śledczy zajmujący się ustalaniem tego, jak doszło do tragedii, mają własne ustalenia. Wybuch w Przewodowie. Śledczy wykluczają wystrzelenie pocisku z Rosji Już od pierwszych informacji o incydencie w przestrzeni publicznej i medialnej pojawiały się trzy wersje zdarzenia. Jedni twierdzili, że pocisk pochodził z Rosji, inni wskazywali na Ukrainę, a kolejni mówili o nieszczęśliwym wypadku. Jak podaje "Rzeczpospolita", powołując się na śledczych, w opinii wykluczono, by pocisk mógł zostać wystrzelony z Rosji. Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Krajowej zaznaczył, że mimo że posiadają treść opinii, ze względu na jej "jawny charakter" nie mogą jej podać. Dodał jedynie, że na tym etapie śledztwa wyczerpano w Polsce "czynności dowodowe", a do Ukrainy skierowano wniosek o pomoc prawną. Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że opinię sporządzono na podstawie wielu źródeł, w oparciu o kompleksowe oraz "niejawne ustalenia krajowych służb". Śledczy wiedzą, że na terytorium Polski spadł pocisk przeciwrakietowy S 300 5-W-55 rosyjskiej produkcji - co przypuszczano jeszcze na etapie odnajdywania szczątków maszyny - ale prokuratura nie ujawnia informacji, z jakiego miejsca z Ukrainy został wystrzelony. Pocisk S 300 ma zasięg liczący od 75 do 90 km, a zdaniem śledczych "wówczas pozycje rosyjskie były w takim miejscu, z którego żadna rosyjska rakieta do Przewodowa by nie doleciała". Wykluczono również możliwość wystrzelenia pocisku z terytorium Białorusi, na co zdaniem ekspertów wskazuje zbyt duża odległość od miejsca składowania takich rakiet oraz fakt, że Federacja Rosyjska pocisków tego typu tam nie posiada. Wybuch w Przewodowie. Rakieta zabiła dwóch mężczyzn Rakieta spadła na terytorium Polski 15 listopada 2022 roku około godz. 15:40. Tego samego dnia Rosja prowadziła atak rakietowy na Ukrainę na szeroką skalę. Pocisk uderzył w suszarnię zbóż, w wyniku czego zginęło dwóch mężczyzn w wieku 59 i 62 lat. Wówczas sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg w wywiadzie dla publicznego nadawcy CBC mówił, że rakieta, która spadła w Polsce to wypadek, a nie uderzenie Rosji przeciw NATO. Dzień po zdarzeniu zastanawiano się, czy Polska zdecyduje się na uruchomienie artykułu 4. NATO, który stanowi, że "strony będą się wspólnie konsultowały, ilekroć, zdaniem którejkolwiek z nich, zagrożone będą integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo którejkolwiek ze Stron". *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!