- Jedyne, co może zrobić straż na prywatnym parkingu, to ustalić dane właścicieli. Staramy się do nich dotrzeć - mówi Ryszarda Bańka ze straży miejskiej. Zdobytych danych przekazać spółdzielni jednak już nie można. Prezes Piotr Gałka bezradnie rozkłada ręce, bo sam teoretycznie mógłby zlecić odholowanie, ale wtedy właściciele mogliby oskarżyć go o kradzież. Mieszkańcy są zbulwersowani, bo nie mają gdzie parkować. Niektóre wraki już od kilku lat wrastają w ziemię, a urzędnicy nadal nie mają pomysłu, jak rozwiązać ten problem.