Na wniosek obrońcy proces będzie się toczył za zamkniętymi drzwiami. Podczas pierwszej rozprawy na sali pozostały tylko ciotki oskarżonego. Młody człowiek chciał, aby dodawały mu otuchy swoja obecnością. Rodzinny dramat rozegrał się w styczniu ubiegłego roku. W jednym z mieszkań odkryto zwłoki 47-letniej Kazimiery C. Kobieta leżała we własnym łóżku, miała roztrzaskaną głowę. W pokoju obok spał młodszy syn ofiary. Starszego, Daniela nie było w domu. Podobnie jak męża. Ten pracował na nocnej zmianie. Podejrzenia od razu padły na Daniela. Tym bardziej, że wcześniej - około godziny piątej zastukał do drzwi sąsiadów. Był bardzo zdenerwowany, zaspanym ludziom wręczył list i zbiegł po schodach. W liście napisał: "zabiłem matkę". Dalej wspomniał o motywach. Podobno matka nie akceptowała jego związku z koleżanką. Na tym tle dochodziło często do kłótni. Daniel ukrywał się przez kilka dni. Wreszcie nie wytrzymał i poszedł do księdza. Podczas spowiedzi wyznał co zrobił. Ksiądz namówił matkobójcę, by zgłosił się na policję. Danielowi C. grozi od 12 lat więzienia do dożywocia. Podczas pierwszej rozprawy chłopak nie sprawiał wrażenia kogoś, kto mógł zabić własna matkę. Drobny, ubrany w szary sweter i białą koszulę spokojnie odpowiadał na pytania sądu. Cezary Potapczuk