Sąd Okręgowy skazał w październiku ubiegłego roku 27-letniego Sławomira Sz. za zabójstwo kobiety, ale nie przypisał mu przestępstwa zgwałcenia jej, o co oskarżyła Sz. prokuratura. Sąd uznał wówczas, że nie ma na to bezsprzecznych i przekonujących dowodów. Sam oskarżony utrzymuje, że do stosunku między nim a dziewczyną doszło dobrowolnie. Prokurator i obrońca oskarżonego odwołali się od wyroku i wnioskowali o uchylenie orzeczenia i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania. W apelacji prokurator podnosił, że sąd okręgowy niesłusznie przyjął, iż nie ma przekonujących dowodów na zgwałcenie dziewczyny. Sąd Apelacyjny podzielił jednak argumentację sądu pierwszej instancji. Jak tłumaczył w uzasadnieniu orzeczenia SA sędzia Lech Lewicki, sąd okręgowy nie stwierdził, że Sławomir Sz. nie zgwałcił dziewczyny, ale że nie udowodniono mu dokonania tego czynu w sposób niebudzący wątpliwości. - Zgodzić się można, że twierdzenia oskarżonego negujące sprawstwo są mało prawdopodobne, chociażby z doświadczenia życiowego. Jednak nie zdołano zebrać dowodów obalających jego wersję - powiedział sędzia Lewicki. - Nie można zastępować dowodów samym doświadczeniem życiowym - dodał. Jeśli powstały wątpliwości, których - jak zaznaczył sędzia - mimo staranności sądu okręgowego nie dało się wyjaśnić, to zgodnie z prawem, należało je rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego. - Choć wyjaśnienia Sławomira Sz. jawią się jako mało prawdopodobne, to jednak nie można uznać ich za nieprawdopodobne i niemożliwe. Nie można opierać wyroku skazującego na takich poszlakach, z których wynika tylko prawdopodobieństwo popełnienia przez oskarżonego zarzuconego mu czynu - zaznaczył sędzia Lewicki. SA odrzucił też apelację obrońcy oskarżonego, który twierdził, że wyrok jest zbyt surowy, a SO niesłusznie przyjął, iż działał on w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia dziewczyny. Zdaniem obrońcy Sławomir Sz. nie przewidywał, że jego działanie może prowadzić do śmierci 18-latki. Według sądu apelacyjnego nie ma żadnych wątpliwości co do umyślności działania oskarżonego, a kara 25 lat więzienia - orzekana za najcięższe przestępstwa - jest w tym przypadku sprawiedliwa, bo Sławomir Sz. takiego właśnie czynu się dopuścił. Do zabójstwa doszło w sylwestrową noc 2007/2008 w Suchowoli. 18-letnia Monika M. przyszła tam na dyskotekę z koleżankami. W czasie zabawy poznała Sławomira Sz., razem się bawili, a potem już po północy wyszli na zewnątrz i wsiedli do samochodu. Z zapisów kamer monitoringu wynika, że do samochodu dziewczyna wsiadła dobrowolnie. Po godzinie samochód odjechał, a kiedy wrócił po ok. 15 minutach, wysiadł z niego już tylko Sławomir Sz. Według ustaleń sądu, w samochodzie doszło do kontaktu seksualnego między nimi i w samochodzie Sławomir Sz. udusił Monikę M. Jej ciało wywiózł i porzucił w lesie w odległości około 2 km od dyskoteki. Znaleziono je rano w Nowy Rok. Sławomir Sz. został zatrzymany po kilku dniach od zabójstwa. Zaprzeczył, że zgwałcił dziewczynę. Wyjaśniał przed sądem, że do stosunku doszło dobrowolnie, potem kobieta przestraszyła się, zaczęła krzyczeć i drapać go, wtedy on chwycił ją za szyję i udusił. Mężczyzna ma żonę i synka.