Na wtorkowej rozprawie przedsiębiorca Marcin K. nie przyznał się do winy i zapewniał sąd, że był przekonany o legalności interesu z czołgami. Podobnie wyjaśniał pomagający mu bezrobotny Sylwester B. Obaj utrzymywali, że byli pewni, iż wojsko zgodziło się na zabranie wraków w ramach działań porządkowych. Kolejny oskarżony, również bezrobotny Michał B., który w czasie kradzieży pełnił zasadniczą służbę wojskową w jednostce przy tym poligonie, potwierdził, że wskazał stare czołgi przedsiębiorcy i jego koledze, ale nie przyznał się do udziału w kradzieży. O pomoc miał prosić go jego brat przyrodni, wojskowy rencista Paweł P., czwarty oskarżony. Paweł P. na proces nie dotarł - jak wyjaśniała w sądzie jego matka - z powodu zasypanych śniegiem dróg. Według przedsiębiorcy i jego pomocnika to Paweł P. miał porozumieć się z wojskiem i nawet pokazywał im dokument, który miał być zezwoleniem na wywiezienie czołgów. Sędzia odczytała zeznania Pawła P. złożone przed prokuratorem, w których on także nie przyznał się do winy i wyjaśniał, że miał tylko pomagać w znalezieniu dobrej drogi na poligon. Dwa czołgi T-55 i dwa T-34 wywiezione zostały z poligonu w lutym ubiegłego roku. Sprawcy sprowadzili na poligon dźwig, spychacz i kilka lawet. Pracowali nad załadunkiem od późnego popołudnia do północy. Chcieli zabrać wszystkie stojące tam 16 wraków czołgów, ale zdołali załadować i wywieźć tylko cztery, potem zaczął padać śnieg i przerwali pracę. Czołgi służyły na poligonie jako cele do strzelania. Wartość czterech zabranych wraków wyceniona została na ponad 70 tys. zł. Przedsiębiorca Marcin K. mówił, że był to pierwszy tak duży interes w jego życiu, włożył w niego wszystkie oszczędności. Zamówienie potrzebnego sprzętu kosztowało go ponad 20 tys. zł. Przekonywał sąd, że prace związane z załadunkiem czołgów prowadzone były w odległości kilkuset metrów od wartowni i żołnierze musieli o nich wiedzieć. Jeden z wywiezionych czołgów, transportowany na lawecie, zatrzymała na drodze policja. Trzy pozostałe trafiły do skupu złomu w Lublinie, ale właściciel nie przyjął ich, gdyż nie dostarczono mu dokumentu potwierdzającego legalność ich nabycia. Marcin K. zawiózł czołgi z powrotem na poligon. Sąd odroczył sprawę do marca. Oskarżonym grozi kara do 5 lat więzienia.