Policjanci utrzymują, że nie pili na terenie komendy, ich obrońca zapowiedział złożenie apelacji. Sąd zasądził ponadto od obwinionych po 100 zł tytułem zryczałtowanych kosztów postępowania. Sąd uznał, że policjanci pili alkohol 25 stycznia tego roku ok. godz. 20. Policjanci dyżurujący tego dnia ustalili, że na jednym z biurek stała butelka alkoholu w połowie opróżniona, chleb, kiełbasa, musztarda; były porozstawiane kubki. Na dachu kasyna komendy znaleziono butelki - jedną po wódce i drugą z wódką. Dach kasyna znajduje się pod oknami pokoju, w którym miał być pity alkohol. Badanie policjantów wykazało, że mieli od 0,2 do 0,7 promila alkoholu w organizmach. Oceny sądu nie zmieniły zeznania mężczyzny, który zawiadomił dyżurnego policji o pijaństwie w komendzie. Świadek ten - pracownik firmy ochroniarskiej - przyznał przed sądem, że nie widział całego zdarzenia, nie był roznosicielem pizzy, za którego się podawał w zgłoszeniu, a wszystko to zrobił na prośbę bliżej nieznanego mu funkcjonariusza policji. - Nie zmienia to ustaleń, które poczynili funkcjonariusze dyżurujący na miejscu, którzy sprawdzili, co się dzieje w tym pokoju - powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Magdalena Nycz- Łucjan. Sąd przy wymierzaniu kary uwzględnił fakt, że do zdarzenia doszło, kiedy policjanci byli już po służbie oraz że wszyscy mieli pozytywne opinie przełożonych i byli wielokrotnie wyróżniani. Policjanci nie przyznali się do winy. Utrzymują, że tego dnia po służbie rzeczywiście pili alkohol, ale poza budynkiem komendy. Wrócili do niego przypadkiem, mieli ze sobą alkohol, zamierzali uczestniczyć w innym spotkaniu i zrobili zakupy. Ich obrońca zapowiedział, że będą się odwoływać od wyroku. "Nie ma dowodu na to, że w miejscu pracy moi klienci spożywali w jakiejkolwiek ilości alkohol"- podkreślił adwokat Andrzej Maleszyk. Wobec policjantów wszczęto postępowanie dyscyplinarne, które zostało zawieszone do czasu wydania przez sąd prawomocnego wyroku.