Sąd Najwyższy oddalił jako "oczywiście bezzasadną" kasację złożoną w jej sprawie przez obrońcę. W ocenie SN nie było żadnych podstaw, aby kwestionować opinie psychologiczne i psychiatryczne wydane w sprawie przez biegłych. Sprawa była opisywana w lokalnych mediach. Do zabójstwa doszło w październiku 2006 roku. Dorota D. urodziła dziecko w ubikacji, w mieszkaniu. Przed sądem mówiła, że wpadła w panikę. Do nosa i ust noworodka wepchała tampony z papieru toaletowego, a następnie trzykrotnie okręciła wokół jego szyi biustonosz i udusiła dziecko. Zwłoki zawinięte w worek foliowy wyrzuciła na śmietnik. Znalazł je mężczyzna, który szukał surowców wtórnych. Kobieta wcześniej nikomu nie mówiła o ciąży, ukrywała ją. Nie wiedzieli o niej rodzice skazanej, poinformowany nie był także ojciec dziecka. Lubelskie sądy I i II instancji uznały, iż Dorota D. działała z zamiarem pozbawienia życia dziecka i miała pełną zdolność rozpoznania znaczenia własnych czynów oraz pokierowania swoim postępowaniem. Opinie biegłych wykazały, iż jest ona osobą o ponadprzeciętnej inteligencji, jednak "mało dojrzałą". Sądy wskazały, iż kobieta wiedziała, że jeśli nie chce dziecka wychowywać, może je zostawić w szpitalu po urodzeniu, ale nic w tym kierunku nie uczyniła. Sąd apelacyjny ze względów nieścisłości formalnych za pierwszym razem uchylił wyrok. Po ponownym rozpoznaniu sprawy kobiecie została wymierzona jednak taka sama kara - 12 lat więzienia. Wyrok w lipcu ubiegłego roku potwierdził sąd apelacyjny. Obrona starała się wykazać, iż śmierć dziecka nie była zabójstwem, ale wynikała z szoku okołoporodowego. Sąd miał także, zdaniem obrońcy, nie wysłuchać dokładnie biegłego psychologa. Sądy opierając się m.in. na opiniach biegłych i na fakcie, iż Dorota D. cały czas ukrywała fakt ciąży uznały jednak, że dziecko zostało zabite z premedytacją, a zabójstwo było zaplanowane. SN przypomniał też, iż opinię w sprawie przygotował zespół biegłych - szczegółowo wypowiadał się psychiatra, ale psycholog był wtedy obecny na sali i potwierdził jego słowa.