Stanisław Maj, trener Ponidzia: Spodziewaliśmy się tego, że Hetman wygra to spotkanie, bo to jest dobry zespół. W zeszłym roku zajęli drugie miejsce w lidze i z roku na rok robi postępy. Jest to klub z tradycjami, drugoligowy. Przegraliśmy 4:0, chociaż nie musiało tak być. Nonszalancja moich zawodników, którzy w ogóle nie zwracali uwagi na ustawienie, spowodowała to, że zawodnicy Hetmana dość łatwo dochodzili do sytuacji bramkowych. Graliśmy po prostu piłkę czwartoligową. Przeskoczyliśmy prawie o dwie klasy rozgrywkowe, a powinniśmy grać najwyżej w 3 lidze razem z Hutnikiem, Naprzodem itd. W pierwszej części meczu widać było paraliż moich chłopców, dokładność podań była prawie zerowa, chociaż inaczej to wyglądało na treningach i sparingach. Później niepotrzebnie się odkryli, z takim przeciwnikiem jak Hetman nie gra się otwartej piłki. Trzeba przede wszystkim zabezpieczyć tyły i umiejętnie wychodzić z kontrą. A tego zabrakło. Nie było odbioru, nie było przechwytu, nie było agresji tak, jak to można było zaobserwować u zawodników Hetmana. Chociaż uważam, że Hetman grał zbyt ostro. Uważam, że Kiema powinien dostać czerwoną kartkę, ale sędzia zbyt pobłażliwie patrzył na wydarzenia na boisku. Ale to w niczym nie umniejsza zwycięstwa Hetmana. Grali dobrą, szybką piłkę i uważam, że jest to kandydat do walki o awans. Ja może zbyt ostro skrytykowałem swoich zawodników, ale muszę powiedzieć, że jest to typowo amatorski zespół. Moi chłopcy mają 800 zł stypendium, są to w większości zawodnicy miejscowi. Postaram się tak ułożyć grę, by na wyjazdach nie dostawać takich batów jak w Zamościu. Przemysław Cecherz, trener Hetmana: Zgadzam się w zupełności co do słów trenera. Zacznę może od tych tradycji. Jestem dumny z tego, że pracuję w klubie z tradycjami i udaje mi się coś tutaj zrobić i to mnie przede wszystkim tutaj trzyma. Zarówno ja, jak i moi zawodnicy jesteśmy dumni z tego, że gramy dla Hetmana Zamość, klubu z tradycjami. I gramy nie najgorzej. Przykładem jest poprzedni sezon, w tym powinno być równie dobrze. Co do agresywności- tak. Dzisiaj powiedziałem swoim zawodnikom, że bez agresywnego przechwytu w środku, bez gry na pograniczu faulu z przeciwnikiem, o którym niewiele żeśmy wiedzieli nic nie wyjdzie. Powiedziałem im gdzie muszą odbierać piłkę i starać się wyprowadzać akcje ofensywne. I dzisiaj to moi chłopcy wykonali. Wiadomo, że jak się odbierze piłkę w środku boiska, to do bramki jest 30-40 metrów. Jak się czeka i odbiera na własnej szesnastce, to do bramki jest już 80 metrów, a co za tym idzie większa liczba podań. Chciałbym pochwalić swój zespół, bo dość wysoko wygraliśmy, graliśmy do końca o wynik i to cieszy. Myślę, że stworzyliśmy dobre widowisko, szkoda tylko, że na trybunach nie było za dużo publiczności. Liczę, że wynikami, grą i tym, że robimy tutaj jakieś przedstawienie ściągniemy z powrotem tych, którzy przychodzili na mecze w zeszłym sezonie. Liczę na to, bo wtedy się łatwiej gra. Dla kogoś się łatwiej gra. Kiedyś ktoś powiedział, że ludziom trzeba dać chleba i igrzysk. Chleb, to już nie moja rola, a igrzyska próbujemy w Zamościu zrobić. Koncepcję z grą Cieciury w ataku wprowadzaliśmy już na obozie na Słowacji. Przy odbiorze piłki w środku pola potrzebny jest bardzo szybki zawodnik. Wiadomo, że najszybszym, najbardziej dynamicznym zawodnikiem jaki u nas pozostał jest Kuba Cieciura. Wiedziałem, że przy akcjach kontrujących musi być to odejście napastnika, a Migalewski czy w przyszłości Habian nie są zawodnikami dynamicznymi. Stąd taka koncepcja i taka gra. Myślę, że podobne ustawienie byłoby w Otwocku, gdyby Kuba był zarejestrowany. Autor: wald