"Gazeta Wyborcza" przekazuje relację pani Sobczyńskiej: - Zdołałam tylko złapać dzieci i już byliśmy na zewnątrz. Z jednego pokoju buchały płomienie, powietrze wypełniał gryzący dym. Najmłodsza trzyletnia Ola strasznie płakała. Jeszcze tylko usłyszałam, jak sąsiad pyta, czy wyłączyłam gaz. Jeszcze raz wbiegłam do środka i wyrzuciłam butlę gazową przez okno. Minuty dłużyły się jak godziny. W jednej chwili straciłam dobytek całego życia - wspomina pani Joanna . Straty rodziny Sobczyńskich są ogromne. Najważniejsza z wózek inwalidzki pięcioletniego Przemka. Oprócz niego spłoneły rzeczy codziennego użytku, jak i pamiątki do których dzieci pani Joanny miały duży sentyment. Jak podaje "Gazeta Wyborcza" straty oszacowano na około 50 tys. zł. - Z oficjalnego zawiadomienia wynika, że dom został podpalony. Prowadzimy czynności w tej sprawie - powiedziała wczoraj Magdalena Jędrejek z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.