Majowy, lekko pochmurny, aczkolwiek ciepły dzień, to również dobra pora na fotografowanie krajobrazu, z pozoru jeszcze dzikiego na opisywanym terenie, bo tu natura zda się wydarła człowiekowi swoje dziedzictwo. Obaj dendrolodzy - amatorzy, jednak z pewnym bagażem wiedzy o drzewach wyniesionej z lat szkolnych i doświadczeń zawodowych z zakresu technologii drewna i architektury zabytkowego krajobrazu, postanowiliśmy się wspiąć na jedną z lip, by przez dziuplę po wyciętym konarze sprawdzić jak wielkie są ubytki w wiekowym już drzewie. Ciemne wnętrze uniemożliwiało wejrzenie w głąb próchniejącego "komina". Korzystając jednak z aparatu fotograficznego z fleszem udało się nam wykonać kilka interesujących zdjęć. Współczesna technologia cyfrowa ma te zalety, iż pozwala na szybką ocenę, na wyświetlaczu, zapisanych elementów. Już na wstępie, ku naszemu zdziwieniu okazało się, że na głębokości około 2,5 metra, od wlotu dziupli, widać dwie pary świecących oczu. Pierwsze nasze skojarzenia to gnieżdżąca się tam para sów. Jednakże następne, dokładniejsze już fotografie i późniejsza ich korekta na komputerze ukazały, iż drzewo zamieszkuje dwa dorosłe lisy. Nie byłoby może nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że owa dziupla znajduje się około 4 metry nad ziemią, na lekko pochylonym, ale wymagającym od człowieka alpinistycznych umiejętności, drzewie. I tu znów możemy się przekonać, czego dowodzą morały bajek Brzechwy i Ezopa, o przebiegłości i sprycie lisa. Bo czy jakiemuś myśliwemu przyszło by do głowy szukać lisiej "nory" na drzewie... i to tak wysoko? Igor Astakhow