W styczniu tego roku radni miejscy przegłosowali nawet wniosek o likwidacji szkoły, jednak uchwała nie weszła w życie, gdyż sprzeciwił się jej kurator oświaty. Szkoła mogła przeprowadzić nabór do klasy pierwszych. Pomimo wciąż wiszącego nad placówką widma likwidacji, rekrutacja była lepsza od planowanej. - Ile klas będzie w danej szkole - wszystkich klas - zależy od arkusza organizacyjnego, który dyrektor danej placówki opracowuje w miesiącu marcu. W "siódemce" na rok szkolny 2007/2008 zaplanowano powstanie jednej klasy pierwszej z liczbą 31 uczniów. Arkusz został zatwierdzony przez Prezydenta i kuratora. Dyrektor dokonuje naboru zgodnie z arkuszem - powiedziała Wiceprezydent Zamościa Iwona Stopczyńska. Jeśli zgłoszeń będzie więcej, wówczas organ prowadzący szkołę - w tym przypadku Prezydent Miasta - może wyrazić zgodę na zmiany w arkuszu i utworzenie kolejnej klasy. Może, ale nie musi. Zgody takiej "siódemka" nie dostała, podobnie zresztą jak dwie inne szkoły, w których był "dobry" nabór - "szóstka" i "ósemka". Zgody nie ma, bo jest to nieekonomiczne. Aby powstała nowa jednostka, nowa klasa musi być w niej co najmniej 24 uczniów. Takie jest stanowisko Prezydenta. Wzięło się ono z wyliczeń innych szkół publicznych, których organem prowadzącym nie jest Prezydent Zamościa. Szkoły te wyliczyły, że aby nie dopłacać do "interesu" w klasie musi się uczyć minimum 24 uczniów. W przypadku "siódemki" aż tylu uczniów nie ma. Utrzymywanie dwóch klas pierwszych z 20 pierwszakami w każdej jest nieekonomiczne. Ale czy tylko ekonomia w tym przypadku powinna się liczyć? Nie zapominajmy też, że choć mamy "bezpłatne szkolnictwo", to jest ono utrzymywane z naszych podatków, a skoro płacimy, to powinniśmy mieć wpływ na to gdzie nasze dzieci będą chodzić. Dwa tygodnie po rozpoczęciu roku szkolnego do pierwszej klasy w Szkole Podstawowej nr 7 uczęszcza 39 maluchów. Na rozpoczęciu roku było ich 41. - Wszystkiemu winna jest pani dyrektor i jej nieodpowiedzialne zachowanie wobec dzieci i rodziców. Już w sierpniu powinna poinformować rodziców, że nie będzie dodatkowych oddziałów. Tworzenie iluzji i nadziei powoduje tylko bałagan - podsumował sytuację w "siódemce" Kazimierz Chrzanowski, dyrektor Wydziału Edukacji i Sportu Urzędu Miasta. - Ciekawe wg jakiego kryterium powinniśmy przyjmować dzieci? Którym rodzicom powiedzieć, żeby sobie szukały innej szkoły. Czy powinniśmy patrzeć na urodę? Ładne dzieci zostają, a brzydkie i garbate niech sobie idą? - ripostuje Piotr Pawlasiuk, przewodniczący Rady Rodziców SP nr 7. Rodzice się nie poddają. Chcą, aby ich dzieci pozostały w tej szkole i robią wszystko, by miasto wyraziło zgodę na utworzenie drugiej klasy. Nie są zainteresowani propozycjami urzędników o przeniesieniu dzieci do innych szkół. Wysłali skargę na zamojskich urzędników do wojewody lubelskiego, rzecznika praw dziecka oraz Ministerstwa Edukacji Narodowej. Sprawą obiecał się zająć radny Michał Malec, przewodniczący Komisji Oświaty, Kultury i Sportu zamojskiej Rady Miejskiej. - Musimy dbać o dobro dzieci. Nie da się pracować w czterdziestoosobowej klasie. Powinny powstać dwa oddziały, musimy zapewnić maluchom komfort nauczania. To jest suwerenna decyzja rodziców, gdzie poślą swoje dzieci. Mają takie prawo. - powiedział. Sprawa Szkoły Podstawowej nr 7 zostanie poruszona we wtorek na Komisji Oświaty. Rację rodzicom przyznaje też kurator oświaty. Przepisy mówią, że o liczbie klas w szkole decyduje jej dyrektor, a nie organ prowadzący. Organ prowadzący musi znaleźć na to środki finansowe. Jak zakończy się ta sytuacja trudno przewidzieć. Ani jedna, ani druga strona nie składa broni. Szkoda tylko, że na tym najbardziej cierpią dzieciaki. - Sytuacja jaką mamy teraz w szkole jest absurdalna. Nie da się pracować z taką grupą. Jak ukształtować te maluchy, jak to wszystko ogarnąć. A przecież one dopiero zaczynają naukę. - mówi Pawlasiuk. "Ksiądz pana wini, pan księdza, a nam prostym zewsząd nędza" - tak w XVI wieku Mikołaj Rej krytykował w swojej "Krótkiej rozprawie między trzema osobami" sytuację panująca w ówczesnej Rzeczpospolitej. Patrząc na sytuację jaka się wytworzyła wokół Szkoły Podstawowej nr 7 w Zamościu możemy śmiało powiedzieć, że są one w dalszym ciągu aktualne. Za panującą w "siódemce" sytuację władze miejskie obwiniają dyrekcję szkoły, dyrekcja szkoły obwinia władze miejskie, a cierpią na tym maluchy. Waldemar Brzyski