Musical nieco już zapomniany, niewykonywany od wielu lat, za sprawą inwencji artystycznej szefa Zamojskiej Orkiestry, Tadeusza Wicherka, powrócił na estradę w rodzinnym mieście Grechuty. Kto pamięta, ten wie, że Szalona Lokomotywa, obok Mistrza i Małgorzaty Bułhakowa, była kultowym przedstawieniem Krakowskiego Teatru Stu. W ośrodku uniwersyteckim, jakim jest Kraków, przez kilka lat biła rekordy oglądalności. Kluczem do tego sukcesu, moim zdaniem, była gwiazda spektaklu. Grechuta w swoim diabelskim białym fraku robił piorunujące wrażenie na widzach. Łączył charyzmę estradową z dużymi zdolnościami aktorskimi. W zdumiewający sposób oszczędność środków, które przy tym stosował, przekładała się na celność przekazu tekstów Witkacego. Intrygował słuchaczy. Pobudzał ich własną emocjonalność i wciągał w akcję przedstawienia. Trzeba podkreślić, że zamojskiej, niełatwej formule koncertu łączącej piosenki Marka z fragmentami Szalonej Lokomotywy, nie sprzyjały też : warunki pleneru i fatalna pogoda. Nieznośny chłód, ku mojemu zaskoczeniu nie odbił się na frekwencji tej interesującej imprezy - publiczność dopisała i bawiła się bardzo dobrze. Ja też wróciłam z koncertu zadowolona. Wbrew moim obawom instrumentacja orkiestrowa Zbigniewa Małkowicza okazała się bardzo zręczna. Czy to właśnie za jej sprawą, czy za sprawą doświadczenia Namysłowiaków w grze skocznej muzyki ludowej., " Szalona..." nie zatraciła swojego szalonego powera. Ten duży zespół orkiestrowy gnał przez partyturę niestrudzenie i bardzo sprawnie, odmalowując przed oczyma słuchaczy "różne odmiany szaleństwa". Czyli tak, jak być powinno. Decydujące znaczenie miała tu oczywiście wprawna i doświadczona ręka dyrygenta. Lubię też dyskretny typ prowadzenia koncertu, w którym prowadzący wypełnia czas przeznaczony dla konferansjera niezbędnymi dla słuchacza informacjami, a nie...... sobą. Dlatego, nie czepiając się drobiazgów, prowadzenie Lecha Nowickiego przypadło mi do gustu. Kompletnym niewypałem dla mnie było elektryczne brzmienie piosenki "Niepewność". Występ zespołu Plateau zupełnie mnie zaskoczył swoim brzmieniem i aranżacją piosenek Marka, ale za to szturmem zdobył sympatię publiczności. Jako artysta, muszę uznać ich sukces wykonawczy... ponad moimi uprzedzeniami. Można by o tym interesującym i ambitnym tematycznie koncercie jeszcze wiele napisać. Można by pisać o ambicjach i staraniach organizatorów tego niezwykłego festiwalu. A na koniec przeciwstawić wyniki ich pracy bezdusznym i beztroskim postępkom urzędników, którzy zaprzepaścili szanse zamojskiego zespołu orkiestrowego i ich szefa na godne warunki pracy. Bożena Gałczyńska-Szurek