Obrona chciała uchylenia wyroków skazujących, które w lutym tego roku wydał Sąd Apelacyjny w Lublinie. W czwartek SN utrzymał je jednak w mocy. Matkę dzieci - Jolantę K. - skazano na 25 lat więzienia za pięciokrotne zabójstwo, a ojca - Andrzeja K. - na 8 lat za podżeganie do jednej z tych zbrodni. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia-sprawozdawca Zbigniew Puszkarski powiedział, że kasacje zostały ocenione przez SN jako "nieskuteczne i niezasadne w stopniu oczywistym". Zdaniem sędziego dobrze się stało, że udało się tę sprawę definitywnie zamknąć. - Było rzeczą niepokojącą, że postępowanie w tej sprawie toczyło się w sposób długotrwały - mówił Puszkarski. Do zabójstw kolejno rodzonych dzieci (czterech chłopców i dziewczynki) dochodziło w latach 1992-1998, kiedy rodzina K. mieszkała w Lublinie. Jolanta K. rodziła dzieci w wannie i topiła je. Ciała przechowywała w domowej zamrażarce. Kiedy rodzina przeniosła się do Czerniejowa pod Lublinem, kobieta przewiozła tam też ciała. Początkowo trzymała je w zamrażarce, potem przełożyła do beczki. Zwłoki znalazły córki małżeństwa K., kiedy babcia kazała im wyrzucić zawartość beczki, z której rozchodził się fetor. Prokuratura Okręgowa w Lublinie oskarżyła kobietę o pięć zabójstw; jej męża Andrzeja K. - o podżeganie do wszystkich tych zbrodni. Jolanta K. jest aresztowana od 2003 r. Andrzej K. był w areszcie przez pewien czas. W pierwszym wyroku w 2006 r. SO w Lublinie skazał Jolantę K. na dożywocie, w drugim w 2008 r. - na 25 lat więzienia. Jej męża sąd dwukrotnie uniewinniał. Oba wyroki uchylił potem Sąd Apelacyjny w Lublinie. Andrzej K. nie przyznawał się do winy; twierdził, że nie wiedział o kolejnych ciążach żony. Zeznania kobiety - jedyny dowód przeciw mężowi - w dwóch procesach sąd uznał za niewiarygodne i pełne sprzeczności. W lipcu 2009 r. SO ponownie skazał Jolantę K. na 25 lat więzienia za pięciokrotne zabójstwo, a Andrzeja K. na 12 lat więzienia - za nakłanianie do tych pięciu czynów. Uzasadnienie wyroku SO było niejawne. Obrona złożyła apelację. W lutym tego roku SA utrzymał wyrok wobec kobiety, a mężczyźnie złagodził karę do 8 lat. Sąd uznał, że jest on winny jedynie podżegania do zabójstwa pierwszego z zabitych noworodków (była to piąta ciąża kobiety). Od pozostałych czynów uniewinniono go, bo SA ocenił, że nie ma dowodów, by wiedział o pozostałych ciążach żony i że podżegał ją do zabijania dzieci. Zdaniem SA, mimo to jest on odpowiedzialny moralnie, bo czerpał korzyści z intymnego pożycia, a nie chciał ponosić jego konsekwencji i nie inicjował działań zabezpieczających przed niechcianą ciążą. Lubelski SA ocenił, że zeznania Jolanty K. co do jej piątej ciąży są wiarygodne. Chodzi o rozmowę, w której kobieta poinformowała męża o kolejnej ciąży, a on powiedział, że nie życzy sobie więcej dzieci i żeby po urodzeniu wyrzuciła dziecko na śmietnik. Według sądu, ta rozmowa - ostry sprzeciw męża wobec kolejnego dziecka, jego agresywne zachowanie i groźby - miała wpływ na postępowanie Jolanty K., jej poród w domu i zabójstwo. Jak dodała sędzia, mąż nie pozostawił żonie jakiegokolwiek wyboru. W przypadku zabójstwa kolejnych czworga noworodków - zdaniem SA - zeznania kobiety o podżeganiu przez męża nie były już konsekwentne, lecz niejednoznaczne i zmienne. Nie opisała ona żadnej rozmowy, która mogłaby świadczyć o winie męża. Ponadto nie ma dowodów na to, że wiedział on o kolejnych ciążach, bo już czwartą zdołała ona ukryć, a mąż nie zauważył jej stanu i o narodzinach dziecka dowiedział się dopiero w szpitalu.