Przyczyna? Każda niedzielna msza w chełmskiej parafii kończy się dość niekonwencjonalnym finałem. Proboszcz - jak donosi dzisiejszy "Dziennik" - publicznie wymienia nazwiska wszystkich rodzin, do których udał się z wizytą duszpasterską, zaznaczając przy tym czy przez konkretnych parafian w ogóle został przyjęty i jak "obfita" była zawartość koperty. Swoje skandaliczne praktyki z wyczytywaniem nazwisk parafian i zapoznawaniem ich z "ekonomicznymi" wynikami kolędy ks. Jan Pokrywka rozpoczął 30 grudnia. Mieszkańcy Chełma są zbulwersowani i zszokowani zachowaniem proboszcza. Jednocześnie panicznie boja się... "wyczytania" swojego nazwiska. A jak okaże się, że dali "jedynie" 20 złotych... Na efekty niekonwencjonalnych praktyk proboszcza nie trzeba było czekać zbyt długo - pisze gazeta. Już po "pierwszym" czytaniu personaliów najniższą ofiarą w kopercie był pięćdziesięciozłotowy banknot. Co ciekawe wśród parafian znalazły się i takie osoby, które wręcz chwalą skuteczność duchownego, a w jego pomyśle doszukują się skutecznej metody na pozyskanie środków na budowę nowej świątyni. Znaleźli się jednak i tacy - jak pisze "Dziennik" - którzy jeszcze długo będą pamiętać nowatorskie rozwiązanie proboszcza Pokrywki. Pan Karol - nadawca najchudszej koperty - przez pare dni słyszał wyłącznie docinki sąsiadów. Emerytka z parafii ks. Pokrywki roni łzy wstydu, gdyż stać ją" jedynie" na dwudziestozłotową ofiarę. Co pozostaje zdesperowanym wiernym? Sąd? Na postawienie przed nim księdza Pokrywki nie ma szans, bo - jak informuje gazeta - dane z kartotek parafialnych nie podlegają ustawie o ochronie danych osobowych. Jedynym ratunkiem może okazać się interwencja arcybiskupa Józefa Życińskiego, zwierzchnika archidiecezji lubelskiej. Jednak jak na razie żadne sygnały od parafian do kurii nie dotarły.