Już na wstępie Piotr Wajrak poprosił by słońce przesunęło się nieco w prawo. Usłuchało, za jakieś półtora godziny, schowało się za renesansowymi kamienicami, kiedy dyrygent i Młodzieżowa Orkiestra decydowali co zagrają na bis - "Kochamy się" - temat z "Pana Tadeusza" czy "Polkę Pizzikato" J. Straussa? A jak Państwo sądzicie? Może jednak zacznę od początku. Młodzież, która uczestniczy przez dziesięć dni w Mistrzowskich Kursach Muzycznych doskonali swoje umiejętności pod okiem profesorów. Swój czas dzieli na zajęcia w grupach muzycznych oraz pracę w Orkiestrze Młodzieżowej. Barokowe nuty w "perle renesansu" - Zagramy utwór, którym bardzo dobrze jest rozpocząć. Pasuje do tego miasta - jego architektury i jego wnętrza. "Tamburetta" Adama Jastrzębskiego, rówieśnika Zamościa - to pierwszy utwór, którym dobrze jest rozpocząć koncert - zapowiedział Piotr Wajrak. To słynny zabytek ze zbioru Canzoni e concerti z 1627 r. Źle mu nie było - król w nagrodę dał mu posadę wójta w Piasecznie - przez moment pomyślałam, że dyrygent powie, że Jastrzębski dostał posadę wójta w Zamościu. Zauważalne było jego poczucie humoru, swoboda wypowiedzi i chęć nawiązania sympatycznych relacji z publicznością. Ale do rzeczy - było renesansowo, a nawet barokowo, a trzymając się faktów - było bardzo muzycznie i przede wszystkim - ładnie. - Będzie to podróż w czasie, będziemy grać utwory z różnych epok muzycznych - zauważył Piotr Wiejak, zapowiadając kolejny utwór. Praca w Orkiestrze podczas Mistrzowskich Kursów Muzycznych to nie tylko granie w zespole ale tez granie solo z zespołem. Z towarzyszeniem orkiestry i samolotu - Jako pierwsza solistka, uczestniczka Kursu, uczennica w mistrzowskiej klasie altówki prof. Ryszarda Duzia zagra Katarzyna Denkiewicz. Zagra I część koncertu altówkowego Jana Christiana Bacha. Jan Christian Bach to najmłodszy, jedenasty syn Jan Sebastiana Bacha - kompozytor prawie klasyczny. Kasiu - zapraszamy. Katarzyna Denkiewicz bardzo ładnie zagrała na altówce. Publiczność, która zajęła wszystkie krzesła, oklaskami dziękowała za urodę wykonania. Nie przeszkodził w wykonaniu samolot, a może nawet, dwa. Jak podsumował dyrygent, koncert altówkowy może być z towarzyszeniem orkiestry, ale też z towarzyszeniem przelatującego samolotu. - W dobie pewnego szaleństwa, jeśli chodzi o sprawy prawa autorskiego, w świetle ostatnich badań muzykologów, okazuje się, że ten koncert jest po prostu - sfałszowany, co oznacza, że ktoś sprytnie napisał go w stylu J. Ch. Bacha. Ale w tradycji wykonawczej na zawsze ten koncert pozostanie koncertem Jana Christiana Bacha - podsumował utwór pan Piotr. "Polka Pizzicato", czyli szarpanie strun - Proszę Państwa! Skaczemy następne sto lat do przodu - zawołał dyrygent. Jesteśmy w drugiej połowie XIX wieku, w Wiedniu, u braci Johana, Josefa Straussów. Za chwilę zagramy dla państwa "Polkę Pizzicato". Odkładamy więc smyczki i gramy "piccikato". Pizzicato - (czyt. piccikato) oznacza wydobywanie dźwięków poprzez szarpanie strun palcem na instrumentach smyczkowych. Wykonanie było przepiękne. Mam przekonanie, że większości słuchaczy, pomijając oczywiście muzyków, z rzadka zdarza się usłyszeć takie wykonanie. Znakomity pomysł, że zaprezentowała ten utwór młodziutka orkiestra - było po prostu - przeurocze i świadczyło o niesamowitym talencie i umiejętnościach muzyków. Mistrzowska Justyna i Bach - I ponownie rozrywkowa muzyka - tylko sto lat wcześniej. Dyrygent powraca do innego syna, starszego syna Jana Sebastiana Bacha - Carla Filipa Emanuela Bacha. Za chwilę - zapowiadał Piotr Wajrak - usłyszymy III część koncertu fletowego tego kompozytora. Zagra z nami Justyna Krukowska, podopieczna mistrzowskiej klasy pani prof. Elżbiety Gajewskiej - Gadziny. Justyna zagrała tak ładnie, że miałam wrażenie, że przeniosłam się w czasie, do XVIII w. , a Justyna gra w muszli koncertowej, usytuowanej w okazałym ogrodzie. Bardzo długi utwór został wykonany przepięknie. Justyna otrzymała brawa od publiczności i od dyrygenta. Serenada - pieśń miłosna - Zostawiamy rozrywkę dawnych epok, dawnym epokom i skaczemy dalej - zapowiedział dyrygent Wajrak, i skaczemy prosto w nasze czasy, w XXI wiek. Za chwilę utwór na orkiestrę, Serenada na orkiestrę smyczkową - Romualda Twardowskiego, kompozytora urodzonego w 1930 r. w Wilnie, mieszkającego obecnie w Polsce. Utwór współczesny, ale jednak pasujący też do Zamościa, bowiem serenada już ok. XVI wieku, to przecież pieśń miłosna śpiewana z towarzyszeniem gitary dla ukochanej. Także forma utworu jest bliska architekturze tego miasta. Usłyszeliśmy trzy częściową serenadę na orkiestrę smyczkową. Maksymalne skupienie na twarzach muzyków, oczy wpatrzone w partyturę. Każda część serenady w innej tonacji i o innym zabarwieniu emocjonalnym. Pierwsza część żywa, druga sentymentalna a w trzeciej części - tempo zróżnicowane i zastosowane efekty specjalne. "Koncert wieczorny" w słońcu - Jeśli niektórych z państwa szokuje ilość dysonansów w tym utworze - po oklaskach wyjaśniał dyrygent - to ostrzegamy, że za chwilę będzie jeszcze ciekawiej pod tym względem. Henryk Mikołaj Górecki, ten od III Symfonii "Pieśni żałosnych", ma syna. Ten syn dobiega już czterdziestki. Jest również kompozytorem. Napisał bardzo ciekawy utwór, pasujący do Zamościa i do tej pory dnia - "Concerto Nokturno" - Koncert wieczorny. O tym, że kursy mistrzowskie w Zamościu są kursami niezwyczajnymi, państwo się za chwilę przekonają - zapewniał Piotr Wajrak. Wyzwania stoją bowiem nie tylko przed młodzieżą, ale też przed pedagogami. Za chwilę pedagog kursu, Patrycja Piekutowska, solistka tego koncertu. Kilka słów o utworze przekazała Patrycja Piekutowska. - Koncert jest bardzo, bardzo rzadkim przypadkiem w literaturze z przełomu XX i XXI wieku, ponieważ pochodzi sprzed ośmiu lat, kiedy od wielu lat, prawie nie istnieje literatura na skrzypce i orkiestrę smyczkową. To dość duży ewenement, ale to tylko szczegół. Ponieważ najważniejsze w tym utworze - dla mnie - jest to co zawsze spotykało mnie na koncertach, na których mogłam być bardzo szczęśliwa grając to piękne dzieło. Utwór napisany jest w taki sposób, że bardzo wzrusza i wywołuje bardzo dużo emocji, nie tylko u grających, ale i u publiczności. Mam nadzieję, że uda się to państwu dzisiaj odczuć. Koncert był rewelacyjny, solistka jeszcze lepsza. To dla wysłuchania tego koncertu, słońce zatrzymało się na dłużej, na wysokości dachów kamienic Rynku Wielkiego. "Koncert wieczorny" Góreckiego trwał około piętnastu minut, tylko trochę krócej trwały oklaski. "Pan Tadeusz" Wojciecha Kilara - Zostajemy przy muzyce współczesnej, ale trochę inaczej - głos dyrygenta zapanował nad emocjami publiczności. Za chwilę zagramy dla państwa cztery fragmenty z muzyki do filmu Andrzeja Wajdy "Pan Tadeusz". Muzykę skomponował Wojciech Kilar, rówieśnik Romualda Twardowskiego. - Wojciech Kilar był wielokrotnie pytany o genezę, o to, co go inspirowało przy pisaniu muzyki. Zanim na estradzie zainstalowali się muzycy instrumentów dętych, dyrygent przedstawił nam odpowiedz Wojciecha Kilara. - Pytali mnie - mówił Kilar - ile razy przeczytałem "Pana Tadeusza" pisząc tę muzykę. Broń Boże! Ani razu nie przeczytałem, bo dla mnie w tej chwili istnieje tylko "Pan Tadeusz" Andrzeja Wajdy. Ja nie pisałem muzyki do poematu Mickiewicza, tylko do filmu Wajdy. Ale w każdym Polaku "Pan Tadeusz" siedzi, więc i we mnie siedzi, choć go przy łóżku nie mam. Jednak wiele razy go czytałem i te wszystkie sceny tkwią we mnie. To jest część mojej polskości. I kiedy przyszło mi komponować, muzyka wydawała się oczywista. Najpierw usłyszeliśmy pierwszy fragment - "Świątynia dumania" - Tadeusz spotyka się z Telimeną. Pewnie nic nie zmąciłoby tego romantycznego "dumania" w świątyni, gdyby nie wszędobylskie mrówki. Młodzieżowa Orkiestra zagrała kolejny fragment z "Pana Tadeusza" mówiący o tym, jak mrówki wspinają się coraz wyżej i wyżej, a Tadeusz ... musi się zdecydować: Telimena czy Zosia. Patrzą sobie w oczy - to jest chyba ta miłość prawdziwa - sugeruje dyrygent. Kolejny temat: "Tadeusz i Zosia". I na pożegnanie - ostatni fragment z "Pana Tadeusza" - "Kochajmy się", który wybrzmiał radośnie i miłośnie; wybrzmiał po mistrzowsku. Na bis - przebojowa "Polka Pizzikato" J. Straussa - leciutka, wdzięczna i czarująca. * * * Z ust dyrygenta Piotra Wajraka padło jeszcze zaproszenie na kolejne koncerty. Ale o tym już w innym artykule. Autor: Teresa Madej