6 lutego sędzia Marta B. z wydziału cywilnego sądu w Krasnymstawie - jak ustalił rzecznik dyscyplinarny - "bez uzasadnienia przerwała posiedzenie i wyszła z sali sądu. Wezwana do prezesa odmówiła poddania się badaniu alkomatem, ale - jak stwierdził prezes sądu - nie było nawet takiej potrzeby, zważywszy na "jej stan i sposób wypowiadania się". W tym stanie rzeczy prezes Sądu Rejonowego w Krasnymstawie zdecydował o natychmiastowym zawieszeniu sędzi w obowiązkach służbowych, co następnie podtrzymał Sąd Apelacyjny w Lublinie. Rzecznik dyscyplinarny Sądu Okręgowego w Zamościu Lesław Dąbrowski prowadzi postępowanie wyjaśniające, które kończy się decyzją o wszczęciu lub odmowie wszczęcia "dyscyplinarki". Sędzia odwołała się od decyzji o zawieszeniu - w środę zajął się nim SN. Uznała, że jednostronnie przyjęto, iż była wtedy w stanie po alkoholu. - Prezes sądu wie, że choruję na paradontozę i mam silne bóle zębów - dlatego niekiedy seplenię. Prezes pomylił woń alkoholu z wonią kosmetyków, których używałam - napisała w uzasadnieniu swego odwołania, które odczytał sędzia SN Jan Bogdan Rychlicki (sędzia B. nie pojawiła się na posiedzeniu - nie ma takiego obowiązku). Sąd utrzymał decyzję o bezterminowym zawieszeniu sędzi B. w obowiązkach. - Jej wyjaśnienia rażą infantylnością - tak sędzia Rychlicki podsumował złożone odwołanie.