- Żadna kwota nie będzie adekwatnym zadośćuczynieniem za krzywdę, jaką mi wyrządzono. Chciałbym się nauczyć tak żyć, aby móc o tym zapomnieć - powiedział przed sądem Zbigniew G. Mężczyzna został aresztowany w styczniu 2005 r. a potem oskarżony o zabójstwo kobiety, od której wynajmował mieszkanie. Do zbrodni doszło we wrześniu 2004 r.; w kamienicy w Lublinie znaleziono zwłoki emerytowanej lekarki Haliny B. Morderca bił ofiarę po głowie i dusił. Zrabował telefon i biżuterię o wartości ok. 1,5 tys. zł. Proces ruszył w 2006 r. Miał charakter poszlakowy. Zbigniew G. nie przyznawał się do winy. Sąd Okręgowy w Lublinie skazał go na 25 lat więzienia, ale sąd apelacyjny uchylił to orzeczenie i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy. W ponownym procesie jeszcze raz zbadano pozostawione na zegarku ofiary ślady krwi i okazało się, że nie można ich jednoznacznie przypisać oskarżonemu. Zbigniew G. został uniewinniony, a w marcu 2011 r. sąd apelacyjny utrzymał w mocy to orzeczenie. Zbigniew G. został zwolniony z aresztu w listopadzie 2007 r. We wtorek przed sądem Zbigniew G. zeznał, że kiedy został zatrzymany, zaczynał pracę jako kucharz w jednym z lubelskich hoteli. Odkładał pieniądze na założenie własnej pizzerii, ale po jego aresztowaniu zgromadzone oszczędności trzeba było przeznaczyć na utrzymanie rodziny i koszty obrony. Żona Zbigniewa G. wtedy nie pracowała, zajmowała się ich dwoma synami, którzy wówczas mieli 5 i 2 lata. Małżeństwo Zbigniewa G. rozpadło się, doszło do rozwodu. Już po jego wyjściu na wolność, małżonkowie wrócili do siebie i ponownie wzięli ślub. Zbigniew G. mówił przed sądem, że przebywał w kilku zakładach karnych, w tak przepełnionych celach, że kilka razy musiał spać na podłodze. Uniemożliwiono mu też udział w wyborach parlamentarnych w 2005 r. Jego aresztowanie spowodowało, że miał bardzo utrudniony kontakt z dziećmi. Mężczyzna powiedział, że musiał korzystać z pomocy psychiatry i psychologa, także długo po opuszczeniu aresztu. - Człowiek, który tam nie był i tym bardziej niesłusznie oskarżony, nie ma pojęcia, co ja czuję, co czuje moja rodzina. Żadna kwota nie odda mi ani jednego dnia - powiedział dziennikarzom.