- Rzeczywiście, prawo pozwala usuwać gniazda do końca lutego, jeśli chodzi o bezpieczeństwo lub względy sanitarne - przyznaje ornitolog Janusz Wójciak. Ale pomysłem miejskich urzędników jest oburzony. - Słowo "barbarzyństwo" jest w tym przypadku bardzo łagodne. Liczebność gawrona spada na łeb na szyję. Jestem pewien, że za parę lat będziemy szukali na Zachodzie pieniędzy na ratowanie tego gatunku. Kolonia gawronów w Ogrodzie Saskim w Lublinie jest największą w Polsce. - Dwa lata temu były tu 302 gniazda. Tyle, co w całej Warszawie. To ewenement w skali Europy - mówi dr Waldemar Biaduń z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, fachowiec od miejskich ptaków. - Faktycznie, tak duża liczba gawronów wybitnie przeszkadza; ludziom trudno się z tym pogodzić i ja to rozumiem. Ale nie wiem, na ile skuteczna może być ta akcja, bo część gniazd na pewno pojawi się z powrotem i pieniądze mogą pójść na marne - dodaje. - Brzmi absurdalnie. To nie jest sposób na czystość - uważa Krzysztof Gorczyca, szef organizacji ekologicznej Towarzystwo dla Natury i Człowieka. Na Ogrodzie Saskim miejscy urzędnicy nie chcą poprzestać. - Zlecimy fachowcom opracowanie programu ograniczenia populacji ptaków w Lublinie, żebyśmy nie robili w mieście hodowli ptactwa - zapowiada Tomasz Radzikowski, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Miasta.