Zjawiłyśmy się w hali OSiR punktualnie o 18.00, zastając zaskakującą liczbę około dwudziestu osób czekających na koncert. Z małym opóźnieniem na scenie pojawiły się Muchy. Jest to poznańska grupa powstała w 2004 roku z inicjatywy Michała Wiraszki, Szymona Waliszewskiego oraz Piotra Maciejewskiego Zaśpiewali wiele nowych piosenek z wydanej w marcu tego roku płyty "Notoryczni debiutanci", choć pojawiły się też stare kawałki, jak "Miasto Doznań" czy "Terroromans". Z pewnością zabrakło mi ich najlepszych piosenek jak: "Galanterii" oraz "Nie mów". Początkowo chęci do tańca nie było prawie wcale, co dziwne, ponieważ przy muzyce Much potańczyć zdecydowanie można, a poza tym dawali z siebie naprawdę dużo. Jednak już na drugiej piosence, no może trzeciej, publiczność się obudziła i pod sceną dostrzec można było nawet grupę podrygujących. Muzycy naprawdę się postarali, a nawet zaproponowali wspólną grę w kosza po zakończonym koncercie, co wywołało niemały entuzjazm. Występ trwał około 2 godziny, a nagrodzeni owacjami muzycy chętnie pozowali do zdjęć i rozdawali autografy. Po Muchach nadszedł czas na występ Cool Kids of Death. CKOD to zespół, który jeszcze przed wydaniem pierwszej płyty został okrzyknięty "najbardziej buntowniczą" grupą na polskiej scenie. Sami muzycy otwarcie mówili, że buntują się przeciw wszystkim i wszystkiemu. Na początku Ostrowski przywitał nas żartami na temat tłumów na sali i zaczęło się. I co tu dużo mówić - było niesamowicie. Wokalista dawał z siebie wszystko. Po kilku minutach "Armia Zbawienia" poderwała publikę do pogo. Potem było już tylko lepiej - "Afterparty", "Leżeć" czy "Hej chłopcze" i "Butelki z benzyną i kamienie" - to piosenki, przy których nie dało się ustać spokojnie. W międzyczasie, gdy CKOD szalało na scenie, fani Much mogli zdobyć autograf basisty Tomka Skórki, który również przyszedł posłuchać jak grają jego koledzy z branży. Koncert zakończył się przed 22. i mimo małej liczby przybyłych muszę przyznać, że zarówno Muchy jak i CKOD zagrali świetnie, za co zostali niejednokrotnie nagradzani brawami. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że za rok pojawią się w Zamościu ponownie, jednak tym razem oklaskiwani przez znacznie większą publikę. Katarzyna Okoń