Powodów jest kilka. Niedawno w szpitalu odbyła się kontrola sanitarna wszystkich oddziałów funkcjonujących na jego terenie. Zarówno pediatria, jak i oddział położniczy wypadły podczas tej kontroli bardzo dobrze. Są to oddziały bardzo nowoczesne i nie było wobec nich żadnych zastrzeżeń. Najważniejsze jest to, że pozytywnie wyszły również wszelkiego rodzaju posiewy i badania sanitarne. Niestety powstał problem z oddziałem wewnętrznym, a dokładnie problem z łazienkami. Oddział ginekologiczny i internistyczny dysponuje tylko jedna łazienką. Siłą rzeczy z toalety oddziału ginekologicznego korzystają tylko pacjentki tego oddziału. Z kolei z łazienki oddziału wewnętrznego korzystają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. - Taka sytuacja nie może mieć miejsca. Szpital powinien być miejscem bezpiecznym i nie powinien stwarzać dla nikogo żadnego zagrożenia. I dlatego, z bólem serca, ale dla bezpieczeństwa wszystkich pacjentów, koniecznością jest wstrzymanie jakichkolwiek przyjęć na oddziale położnictwa - mówi prof. Jerzy Karski, właściciel placówki. - Tymczasowo ginekologia zostanie przeniesiona na dół, na położnictwo. Wtedy interna będzie miała do dyspozycji dwa sanitariaty. Jeden dla mężczyzn, drugi dla kobiet. I oczywiście zaczynamy remont, którego celem będzie powiększenie liczby sanitariatów - dodaje. Na ukończeniu jest także remont pomieszczeń dla radiologii. Po jej uruchomieniu ekipa budowlana przejdzie na internę. Chore, które czekają na operację, już od dzisiaj leżą na oddziale przeznaczonym na położnictwo. Część interny zostanie przeniesiona na obecną ginekologię i od tamtej strony rozpocznie się remont. Sytuacja jest o tyle trudna, że remont będzie przeprowadzany w warunkach ciągłego funkcjonowania oddziału. Jednak jest on niezbędny, gdyż warunki tam panujące należy dostosować do wymagań stawianych zarówno przez NFZ jak i Unię Europejską. - W tym momencie na oddziale wewnętrznym mamy bardzo dużo pacjentów . Wypracowujemy prawie 200% normy. Nie wyobrażam sobie zamknięcia tego oddziału. Byłaby to o wiele większa tragedia, niż zamknięcie porodówki. Porodów jest 1-2 na dobę, a na internę przyjmowanych jest nawet do 10 pacjentów na dobę. Wykonujemy rocznie ponad 2000 operacji w zakresie chirurgii i ginekologii, dlatego warunki sanitarne muszą być doskonałe i nie pozostawiające nic do życzenia - twierdzi profesor. Sanitariaty, to nie jedyny problem Istnieje również problem ze znalezienie ordynatora oddziału położniczego. Lekarz, który pełni obowiązki ordynatora na oddziale ginekologii czy chirurgii nie może jednocześnie piastować tej funkcji na położnictwie, który jest pod wieloma względami oddziałem specyficznym. Trzeba tam zadbać o bezpieczeństwo dwóch osób, zarówno matki, jak i dziecka. - Lekarzowi dyżurnemu, który jest na oddziale położniczym, a nie jest z tym oddziałem w żaden sposób związany i nie widzi przebiegu ostatniego okresu ciąży, trudno o czymkolwiek zadecydować. Chociażby o sposobie przeprowadzenia porodu - mówi Jerzy Karski. - Dlatego po rozmowie z prof. Janem Oleszczukiem stwierdziliśmy, że przeprowadzimy konkurs, a dokładnie ogólnopolską kampanię na stanowisko ordynatora. Jednak z zaznaczeniem konieczności zamieszkania na miejscu - tłumaczy profesor. - Rozmawiałem ze starostą, z panem burmistrzem i okazało się, że zdobycie służbowego mieszkania to bardzo duży problem. Dlatego staramy się robić coś na własną rękę. Przy szpitalu jest mały budynek, w którym kiedyś była pulmonologia. I właśnie ten lokal chcemy przystosować na potrzeby mieszkalne. Część pomieszczeń jest tam pustych. Robimy tam mały remont i tutaj właśnie chcemy zrobić służbowe mieszkanie. Jak twierdzi profesor Karski, najważniejsze dla szpitala jest dobro i bezpieczeństwo matki i dziecka. Jednak w tym momencie szpital nie jest w stanie zapewnić tego w 100%. Oczywiście ze względów czysto kadrowych. Nie ma na miejscu ordynatora, a rozwiązaniem tego problemu ma być właśnie rozpisanie konkursu zewnętrznego. Jednak młode matki z decyzją dotyczącą tego, w którym szpitalu mają rodzić, na szczęście nie zostaną same. Została już podpisana stosowna umowa z profesorem Janem Oleszczukiem. Wszystkie kobiety, które korzystają z usług lekarzy działających na terenie szpitala, czyli pacjentki dr Grażyny Jacak i dr Danuty Kultys, kierowane będą do Kliniki Ginekologii i Perinatologii w Państwowym Szpitalu Klinicznym nr 4 przy ulicy Jaczewskiego w Lublinie. - Profesor Oleszczuk jest wojewódzkim konsultantem do spraw ginekologii i położnictwa, i to właśnie on obejmuje pod swoją opiekę nasz rejon - dodaje profesor. W wyniku zaistniałych komplikacji przyszłym mamom nie pozostaje nic innego, jak czekać...